Cintre - 2009-12-09 18:05:11

KILKA ZASAD NA ZŁOTY POCZĄTEK:

1. Zgodnie z regulaminem Koszar - wasze posty muszą składać się z przynajmniej 4 zdań, ale lojalnie uprzedzam: wolałabym, żeby były dłuższe.
2. Na wasze oceny cząstkowe, a więc i średnią końcową ( od średniej zależy, czy zdacie ) składa się też poprawność językowa, a ja, na wasze nieszczęście, mam w zwyczaju jej bardzo pilnować.
Jeżeli coś mnie w oczy bardzo kłuć będzie, to spodziewajcie się PW
3. Pamiętajcie, że nie tylko trenujecie, ale także się UCZYCIE, więc wręcz niemożliwym jest, żeby wszystko od początku wychodziło wam idealnie. Nie twierdzę tu, że nie możecie jednej czy dwóch rzeczy od razu opanować perfekcyjnie.
4. Wszelkie interakcje mile widziane. Sprzeczki, wymiany zdań, głupie dowcipy - wszystkie chwyty dozwolone.
5. Mam nadzieję, że czytaliście regulamin i wiecie, ile czasu macie na odpowiadanie w tym temacie.
6. W jednej turze możecie napisać więcej niż jednego posta - jeżeli ktoś zwrócił się do was w swoim poście, to nie musicie czekać aż ja tu coś napiszę, żeby mu odpowiedzieć itd.
7. Jak coś mi się przypomni to dopiszę i... miłej nauki!



Długie, mroczne korytarze i spowijająca wszystko ciemność - to jedyne, co widzieliście, albo czego nie widzieliście.
Masywny elf, który przyszedł po was do głównej jaskini, kroczył przed wami dziarskim krokiem. Był szybki i trochę przerażający. Poorana bliznami twarz z pewnością nie wzięła się znikąd.
Wasz przewodnik nie odzywał się ani słowem, szedł dumny i wyprostowany. Chłodny, obojętny.
Po jakimś czasie wreszcie się zatrzymał. Popatrzył na was piorunującym wzrokiem i wszedł do sali, w której odbywać się miały wasze zajęcia. Rozejrzał się dokładnie i westchnął głośno. Najwyraźniej kogoś szukał... i nie znalazł.

Salka była nieduża, nie miała drzwi i panował w niej półmrok. Duże, kamienne ławki ułożone były schodkowo, a zielona tablica przyprawiała o mdłości. Ze ściany przy tablicy odchodził wąziutki korytarzyk, ale nie mieliście czasu, żeby go spenetrować.
Wasz przewodnik wreszcie raczył przemówić:

-Witajcie w Koszarach! - rozpoczął doniośle - Wasza nauka zaczyna się tu i teraz, a waszym pierwszym zadaniem jest znalezienie waszej mentorki. Jest jeszcze młoda i zbuntowana, a jej reakcje cholernie ciężko przewidzieć - powiedział, a z jego słów można było wyczytać, że jest już elfem bardzo wiekowym. - Nie mam pojęcia, gdzie może się teraz podziewać, ta wariatka! Ale cóż... i taka nauka wam się przyda. Odnajdowanie ludzi i drogi to w końcu ważna umiejętność. Życzę powodzenia! Przy okazji: nazywa się Cintre - powiedział na odchodnym i wyszedł z klasy

_____________________________

Opiszcie swoje wrażenia i przemyślenia dotyczące klasy i drogi do niej oraz przewodnika, i czego tam jeszcze chcecie.
A potem udajcie się na poszukiwania swojej mentorki.

Anaviel - 2009-12-09 19:57:14

Najpierw miłe powitanie, a później równie przyjemna przechadzka po tunelach. Ten wielki elf szedł zdecydowanie za szybko, tak że musiałam prawie za nim biec. Ciemne korytarze sprawiające, że szło mi się niewiarygodnie przyjemnie rekompensowały ten bieg. Zawsze lubiłam, gdy było ciemno, wręcz mroczno, tak iż można było zobaczyć jedynie czubek swojego nosa. Było w tym coś tajemniczego...
Po pewnym czasie się zatrzymaliśmy. Elf, który prowadził mnie i mojego "kolegę" z klasy odwrócił się w naszą stronę. Jego twarz nie była piękna. Wiele blizn pokrywało jego obliczę, wzrok też miał groźny, ale strasznego wrażenia na mnie nie wywarł. Jak zawsze byłam inna. Tak się zastanawiałam, czy aby nie byłby nawet dobrą osobą do rozmowy, chociaż na takiego nie wyglądał. Jednak cała jego postawa świadczyła o tym, iż sporo w swoim życiu przeżył, że wielu rzeczy być może dokonał. A to przecież tak naprawdę najważniejsze. Jednak nie dane mi było się sługo zastanawiać. Rozkaz był krótki i treściwy - znaleźć mentorkę. Takim oto sposobem zostaliśmy sami. Ja i ten drugi elf. Popatrzyłam na niego z ukosa. Jakiegoś specjalnego wrażenia na mnie nie zrobił, ale musiałam się przyzwyczaić do jego obecności. Było to z góry nieuniknione. Podeszłam do niego, w końcu trzeba było się przywitać i przedstawić.
-Witaj. Nazywam się Anaviel. Jeżeli się nie mylę, będziemy musieli poszukać tej całej Cintre.
Dopiero teraz rozejrzałam się po całej sali. Byliśmy w podziemiach, żyliśmy tu, więc kamienne ławki nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Wydawały się jedynie trochę zimne, ale nie chciało mi się tego sprawdzać. Po chwili przypomniał mi się wąziutki korytarzyk, który tylko mi mignął, gdyż ani nie miałam jak na razie czasu, by sprawdzić co tak jest, ani też nie przywiązałam do niego jakiejś większej wagi. Jednak to mogło być jakieś przejście, dzięki któremu moglibyśmy znaleźć mentorkę...

Yenshü - 2009-12-09 20:14:03

Gdy już zapisałem się na listę nie zdążyłem dobrze odpocząć, a już przyszedł po mnie jakiś goryl. Był dość spory, a na twarzy miał szpecącą bliznę. Kazał mi za sobą iść, a że właśnie kończyłem herbatkę to dopiłem ją duszkiem do końca i poszedłem za nim. Po chwili spotkałem moją znajomą z klasy. Przez pewien odstęp czasu szliśmy w ciszy. Potem wprowadził nas do jakiejś klasy i wydał prosty rozkaz - znaleźć mentorkę. Potem nas opuścił. Gdy już chciałem coś powiedzieć usłyszałem jej głos. Był całkiem przyjemny.
- Witaj, ja jestem Yenshü. Miło mi. A co do zadania, nie powiedział kiedy mamy ją znaleźć może najpierw pójdziemy się bliżej poznać ? Wiem gdzie możemy znaleźć miłą knajpkę. -powiedziałem z uśmiechem -a jeżeli mentorce się śpieszy to sama nas znajdzie.

Anaviel - 2009-12-09 21:00:49

Może spodziewałam się jakiejś odpowiedzi, ale na taką nawet nie liczyłam. Przecież nie chciałam być miła. Po szybkim przeanalizowaniu swojej ostatniej wypowiedzi doszłam jednak do wniosku, że jednak zrobiłam coś nie tak. Perspektywa bycia miłą była przerażająca. Jak na razie wolałam zachować dystans, możliwie jak największy.
-Wybacz, ale nie - wysiliłam się cień uśmiechu, który pewnie wyglądał jak jakiś grymas. - Wolałabym jednak znaleźć mentorkę. Im szybciej zaczniemy naukę, tym wcześniej skończymy...
Szybciutko podbiegłam do tego małego korytarzyka. Jednak coś mnie tchnęło, że lepiej tam na razie nie wchodzić. Przeczucie? Być może, wolałam jak na razie trzymać się z daleka od tego miejsca. Chwilę po tym byłam już przy przejściu, którym weszliśmy do sali. To wydawało się bardziej bezpieczne, bo już mniej więcej wiedziałam, co i jak tam jest rozmieszczone, o ile można to było tak nazwać.
-Idziemy, czy będziemy tak tutaj stać?

Yenshü - 2009-12-09 21:08:42

Nieco zniesmaczony przeczącą odpowiedzią nie dawałem po sobie tego poznać. Odpowiedziałem jej szczerym uśmiechem.
-Trudno, ale jeszcze będziemy mieć na to czas. Może wtedy się zgodzisz.
Gdy zobaczyłem, że gdzieś idzie ruszyłem za nią. Gdy spytała mnie czy mam zamiar tak stać odpowiedziałem, niezdejmując uśmiechu z twarzy: "Zawsze jakieś rozwiązanie. Będziemy mogli się lepiej poznać". Potem rozejrzałem się dookoła, aby sprawdzić jakie mamy możliwości drogi.

Anaviel - 2009-12-09 22:10:50

Uśmiech to coś, co sprawiało mi tyle problemu, a innym przychodziło z taką łatwością. Westchnęłam cicho, ledwie dosłyszalnie. Jakoś nie uśmiechało mi się biegać i szukać mentorki. Chociaż ten ciemny korytarz kusił, by wejść w panujący w nim mrok. Lgnęłam do niego. Popatrzyłam na Yenshü, po czym postąpiłam parę kroków na przód, tak iż znajdowałam się już w tunelu.
-Ja idę w tą stronę...
Po tym zdaniu zaczęłam iść powoli dalej. Wszystko zlało się w jego - czerń.

Yenshü - 2009-12-09 22:16:29

Ledwie spojrzałem w jedną stronę, a An już poszła do tunelu. *Co ona taka w gorącej wodzie kąpana ? I czemu zero emocji, żadnej odpowiedzi na mój uśmiech... Dziwne- pomyślałem. Ruszyłem za nią.
-Ale tu ciemno. Przydały by się pochodnie... -powiedziałem sam do siebie, ale tak aby An mnie słyszała.

Anaviel - 2009-12-09 22:50:36

Na samym początku tunel był szeroki, jednak robił się coraz węższy. Nawet jeżeli nie widziałam niczego, to słyszałam odbijające się kroki moje i Yenshü. Wrodzona zdolność Mrocznego Elfa? Przynajmniej tak sobie tłumaczyłam. Stanęłam w miejscu, po czym przysunęłam się do ściany, tak by środek korytarza był wolny. Coś mi mówiło, że chłopak nie za bardzo lubił mrok, który był przecież taki niesamowity i fascynujący. Słyszałam jak szedł i mnie minął. Postanowiłam się trochę zabawić. Bycie złośliwym było takie fajne. Gdy był w odpowiedniej odległości ode mnie ruszyłam w jego stronę. Szłam za nim cicho, jak najciszej, starając się nie wydawać żadnego dźwięku sugerującego miejsce mojego pobytu. Jednak zaczął mnie ten marsz nudzić, dlatego przyszedł moment na punkt kulminacyjny. Podeszłam blisko, po czym położyłam ręce na jego ramionach.
-Buuu! -krzyknęłam.
Nie chciałam jednak tak pozostać. Już po chwili przemknęłam się obok niego i stanęłam przy ścianie śmiejąc się w głos.

Yenshü - 2009-12-09 23:05:43

Idąc coraz węższym korytarzem prawie nic nie widząć myślałem sobie: *Czemu ona jest tak cicho ? Nic nie mówi...* Tak idąc zamyślony nagle usłyszałem "BOOOO" podskoczyłem w górę i przylgnąłem do ściany. Dziwnym trafem okazało się, że stoi tam An. Moja twarz była na wprost jej i to dość blisko... *Co zrobić? Trochę niezręczna sytuacja. Ja i Ona... w wąskim tunelu... Ciemno a my tu sami...* - stałem i myślałem patrząc jej w oczy.

Anaviel - 2009-12-09 23:25:22

Tego spodziewać się nie mogłam. Wiedziałam, że pewnie podskoczy przestraszony do góry, bo to typowa reakcja. Do tego jakoś nie wydawał się specjalnie zachwycony ciemnościami. Jednak to co się stało zachwiało mną trochę. Znalazł się przede mną, w bardzo niewielkiej odległości. Pierwszym odruchem, jaki chciałam wykonać, było odepchnięcie go. Jednak nie poruszyłam się. W oddali usłyszałam jakiś ruch, chociaż mogło mi się tylko wydawać. Potrząsnęłam lekko głową, po czym spojrzałam na Yen'a lekko zdenerwowana, ale starałam sie trzymać nerwy na wodzy, co było dosyć trudne.
-Lepiej się ode mnie odsuń, chyba iż chcesz być poobijany... - wysyczałam w jego stronę. -Poza tym, powinieneś się skupić, a nie myśleć nie wiadomo o czym. Ktoś tu jest!

Yenshü - 2009-12-09 23:34:28

Gdy już chwilę staliśmy obok siebie An uświadomiła mi, że ktoś tu jest. Po otrzymaniu tej informacji musnąłem jej polik wierzchnią częścią dłoni i odskoczyłem na drugą stronę korytarza.
Masz rację. Sami tu nie jesteśmy... A szkoda-dodałem po cichu. Odruchowo chwyciłem dłonią rękojeść sztyletu.

Cintre - 2009-12-10 19:40:03

Było ciemno. Tak cholernie ciemno. Już dawno nie miałam przyjemności z prawdziwym mrokiem. Z mrokiem, który kochałam do granic nierzeczywistości. Wiłam się w morderczym tańcu. Manekiny i tarcze treningowe uginały się pod nawałem moich ciosów. Byłam w swoim żywiole. Jedna z małych, ukrytych sal, o których istnieniu wiedziałam tylko ja, ciemność i ja. Trenowałam bez opamiętania, bezgranicznie pochłonięta walką. Mój oddech przyspieszał i zwalniał, a ciało zręcznie wykonywało każdy rozkaz mojego umysłu.
Świat mógłby dla mnie nie istnieć.


Skończywszy trening w salce, udałam się na przechadzkę. Niekończący się system korytarzy, wysokie pionowe ściany... Biegłam, co jakiś czas pozwalając sobie na drobne sztuczki akrobatyczne, zwisy ze ścian. Mój organizm właśnie tego potrzebował - wysiłku, tego dziwnego uczucia w żołądku, jakie ogarniało mnie podczas ćwiczeń. Tej specyficznej magii...
Nie zamierzałam wracać dziś na powierzchnię, ani pokazywać się komukolwiek w całych koszarach. Swoją noc planowałam spędzić w tym chłodzie kamienia, zaszyta w dalekim, wąskim korytarzu.
Nie miałam najmniejszej ochoty zajmować się niańczeniem jakiejś cholernej klasy.
Nie wiem za co i dlaczego przydzielono mi tą idiotyczną funkcję mentora. Miałam gdzieś, co zrobią z tymi dzieciakami, którymi powinnam się zajmować. Niech znajdą im innego przydupasa - ja mam lepsze rzeczy do roboty.

Odbijałam się od ścian, trenując przy tym Odskok, gdy nagle posłyszałam jakieś głosy. Te wrzaski, szepty i odgłosy kroków mocno mnie irytowały. Przyczaiłam się w mroku, u szczytu pionowej ściany i nasłuchiwałam.
Jakieś rozwydrzone dzieciaki zabawiały się tu niczym dwa gołąbki.
To musieli być moi teoretyczni uczniowie. Ten przebrzydły osiłek pewnie wysłał ich na poszukiwania, a oni przez przypadek znaleźli się w tym samym tunelu, co ja.

Stworzyłam gęstą mgłę, zupełnie ich dezorientując i bezszelestnie zeskoczyłam ze ściany tuż za ich plecami.
Cofnęłam mgłę i pokryłam swoje dłonie energią ciemności. Wyciągnęłam ku nim macki i złapałam ich od tyłu za szyje.
-Czego tu szukacie? - zapytałam podirytowana.

Yenshü - 2009-12-10 20:02:40

Czując macki na szyi od razu pomyślałem *A miało być tak pięknie...*. Obejrzałem się za siebie i gdy tylko zobaczyłem piękną twarzyczkę nagle z ust wyrwało mi się: "No nie... Kobieta mnie bije!"
Po krótkiej chwili dodałem: "Przepraszam czy mogła byś nas puścić ? Niezbyt miło się rozmawia, gdy coś trzyma Cię za gardło".

Anaviel - 2009-12-10 20:22:28

Minęła tylko chwilka, a po cały widok zasnuła mgła. Mimo, iż wcześniej nie widziałam niewiele, to teraz przede mną było wielkie nic. Mgła otaczała mnie dookoła, jednak po chwili zniknęła, ale na jej miejsce coś chwyciło mnie brutalnie za gardło. Jak nie urok to przemarsz wojsk. Było mi niewygodnie. To coś lekko mnie podduszało. Zaraz potem usłyszałam czyjś głos, a następnie Yen się odezwał. Miły to on nie był, a przecież nie wiedzieliśmy, z kim mamy do czynienia. Odwróciłam się w stronę osobnika, który nas złapał.
-Czego tu szukamy? Jakiś osiłek kazał nam znaleźć naszą mentorkę. Nie zapomniał wspomnieć o niej kilku słów... A może ty jesteś Cintre? Jeżeli tak, to my jesteśmy twoją klasą - powiedziałam chłodno.

Cintre - 2009-12-10 20:57:39

Świetnie. Wygodnicki-podrywacz-zawalidroga i mała-nadskakiwaczka. Lepiej być nie mogło. Nie puszczałam ucisku, a wręcz chwyciłam ich jeszcze mocniej. Puściłam, gdy zaczęli się krztusić. Nie miałam ochoty na rozmowę z aroganckimi żółtodziobami, które nawet podczas poszukiwań nie potrafią zachować śledztwa.
Pan zawalidroga grał mi na nerwach i nie była to ładna melodia. Użyłam Wybicia i posłałam go w powietrze. Leciał wysoko i daleko, po czym z hukiem zwalił się na ziemie, obolały.

-Jestem Ethelien i nie obchodzi mnie, w jakim celu mnie szukacie - powiedziałam do leżącego na ziemi chłopaka i lekko pokasłującej dziewczyny. -Mam być waszym mentorem? Pf. Też mi coś! A to niby dlaczego? Dlaczego miałabym tracić swój czas dla takich pokrak jak wy? - zapytałam -Potraktujcie to pytanie jako pierwszą i być może ostatnią lekcje.

Yenshü - 2009-12-10 21:02:32

Wstając ciężko z podłogi powiedziałem: "Bo za to Ci płacą i widocznie stwierdzili, że na nikogo lepszego nie zasługujesz. Chcesz czy nie, musisz nas tolerować... "
Dokończyłem, po czym ścieżka krwi popłynęła mi po ustach. No cóż duszenie i lot (myślałem że jesteśmy w korytarzu xD) nie był najlepszym sposobem na poznanie.

Anaviel - 2009-12-10 21:30:38

Wiedziałam już, że lubi dręczyć uczniów. Uścisk się zacieśnił, przez co zaczęłam się krztusić i nie mogłam złapać oddechu. Po chwili jednak zostaliśmy puszczeni, jednak Yen poleciał sobie dalej. Patrzyłam na ten lot z nieukrywaną satysfakcją. Swoim zachowaniem jednak chciał oberwać jeszcze mocniej. Nie panował nad słowami, a to mogło pogorszyć i moją sytuację. W tym momencie odezwała się moja egoistyczna część. Wstałam wściekła i ruszyłam w jego stronę. Gdy byłam już blisko wymierzyłam mu solidnego kopniaka w brzuch.
-Lepiej milcz -wysyczałam w jego stronę.
Zostawiłam go tam, gdzie był, po czym wróciłam na swoje poprzednie miejsce, z którego mniej więcej widziałam swoją mentorkę.
-Pokrak? Możliwe iż nimi jesteśmy, ale właśnie dlatego zapisaliśmy się do Koszar. Wszystko po to, by zdobyć umiejętności, które będą nam potrzebne by przeżyć -odpowiedziałam jej, zaplatając przy tym ręce za plecami.

Cintre - 2009-12-10 21:40:27

Mieli tupet. Oboje. Uśmiechnęłam się pod nosem. Lubiłam elfy z charakterem.
Ich odpowiedź jednak mnie nie zadowoliła. Była nijaka.

-Tylko tyle...? - zapytałam szyderczo.

Z ust pana chłopaka ciekła krew, a mimo to wciąż miał dość animuszu, by nie okazywać ni grama szacunku.
Posłałam w jego stronę małe Powietrzne Cięcie i zostawiłam na pastwę losu.

-Ty! - wskazałam na dziewczynę - Idziesz ze mną - powiedziałam, po czym obróciłam się na pięcie i zaczęłam iść przed siebie.
A on? Niech zdycha. Zobaczymy, jak radzi sobie w czymś innym niż gadka i nagabywanie panienek.

Anaviel - 2009-12-10 21:52:56

Szłam za nią znów tymi samymi korytarzami. Trzymałam się w bezpiecznym oddaleniu, jednak nie idąc też w jakiejś sporej odległości. Nie odzywałam się, bo po co. Postanowiłam ograniczyć to do minimum, chyba że wywiązałaby się jakaś ciekawa konwersacja. Jednak do tego momentu wolałam zachować milczenie. Raz czy dwa obejrzałam się do tyłu, sprawdzając czy aby Yen idzie za nami.

Cintre - 2009-12-10 22:12:36

Szła za mną i co chwilę oglądała się do tyłu - to nie mogło umknąć mojej uwadze. Zwykła troska czy coś więcej?
Może jednak nie jest skończoną egoistką.
Doszłyśmy tak w milczeniu do rozstaju dróg. Jedna z nich wiodła do wyjścia, druga w mrok.

On chował się w cieniu.
-W takim razie, udowodnijcie mi, że jesteście warci mojego straconego czasu. - powiedziałam -Do klasy musicie trafić sami. Jeśli wam się to uda, to może podejmę się waszej nauki. A przez ten czas wymyślcie lepiej jakieś bardzo ciekawe historie, które mi później opowiecie. Udowodnijcie, że nie jesteście nudni, typowi.
Jeśli wam się to nie uda, to lepiej zniknijcie z moich oczu
- odwróciłam się i wskoczyłam na ścianę, szybkimi przeskokami oddalałam się w ciemność. Nie mieli szans mnie dogonić.

Yenshü - 2009-12-10 22:22:44

Wysłuchałem wypowiedzi Mentorki-Cintre. Na chwilę kucnąłem i postarałem się skupić. Próbując odróżnić drogi, która dokąd prowadzi szperałem w myślach którędy tu przyszedłem gdy prowadził mnie goryl oraz starałem się usłyszeć jakie odgłosy dochodzą z poszczególnych dróg. Przez chwilę zastanawiałem się które bardziej pasują mi do odgłosów walk i treningów, a które do życia codziennego. Po chwili byłem prawie pewny którą drogą ruszyć. Wstałem i zacząłem iść. Gdy przechodziłem obok An rzuciłem tylko bez emocji :
-Co tak stoisz?- Było to pytanie retorycznie, nie oczekiwałem od niej odpowiedzi. Po drodze w korytarzu starałem się sprawdzać co kolejne drzwi czy nie ma tam nigdzie mentorki. Także wysiliłem swój węch, w końcu zdążyłem załapać jej zapach.

Anaviel - 2009-12-10 22:46:14

Zostawiła nas samych, a naszym zadaniem było znalezienie drogi do Koszar, do sali w której powinniśmy zacząć się uczyć. Podeszłam bliżej do obu dróg, po czym zaczęłam się zastanawiać, która z nich prowadzi tam gdzie miałam iść. Spojrzałam w głąb jednego tunelu, ale wydawał mi się za jasny. Pomyślała, że pewnie tak jest od pochodni, które są gdzieś niedaleko. Czyli wychodziło na to, że to była zła droga, ponieważ pamiętałam, że ta, którą szliśmy z tym osiłkiem była cała spowita mrokiem. Nic wtedy nie było widać. Wychodziło więc na to, że to ten drugi tunel prowadził do salki.
Już miałam postąpić krok naprzód, kiedy wyprzedził mnie Yenshu. Jego nastawienie się lekko zmieniło, ale w pewnych aspektach było mi to bardzo na rękę. Wolałam się kłócić, niż uśmiechać od ucha do ucha i śmiać się z byle czego. Chociaż pewnie też potraktowałam go trochę za mocno, ale ujdzie w tłoku. Przecież nie zamierzałam być miła. On poszedł w tym kierunku, w którym i ja chciałam pójść. Szedł i sprawdzał każde salki, tyle że te miały drzwi, a nasza ich nie miała. Pokręciłam głową, po czym zaczęłam biec. Wyprzedziłam go, ale specjalnie się tym nie przejęłam.
-Dogoń mnie, jeżeli potrafisz! - krzyknęłam jeszcze, sama nie wiedząc, czemu tak naprawdę to robię.
Biegłam przed siebie przypominając sobie drogę, którą szłam niedawno razem z tym wielgachnym elfem. Pamiętałam ten szlak doskonale. To właśnie lubiłam, swoją dobrą pamięć.

Yenshü - 2009-12-10 23:07:37

Po paru minutach poszukiwań Ana mnie wyprzedziła i zaczeła coś do mnie krzyczeć. *Teraz to jej się zebrało na czułości ?* pomyślałem idąc dalej. W końcu przypomniało mi się, iż niepotrzebnie sprawdzam każdą sale, bo nasza nie miała drzwi. Wkońcu dotarłem do tej właściwej. Do tej w której przyjdzie mi się zmierzyć z sadystką... Poznałem ją po tym iż nie miała drzwi a ławki były duże i kamienne, a nie tak jak w innych drewniane. Na przeciw nich wisiała wielka zielona tablica a obok niej był wąski korytarz... Po chwili wszedłem do środka...

Anaviel - 2009-12-11 21:01:40

Jako iż biegłam przed Yen'em dobiegłam do sali pierwsza. Klasa była taka, jaką zapamiętałam. Bez drzwi, z wielką zieloną tablicą i korytarzykiem przy niej, a wielkie kamienne ławki lekko straszyły. Zaczęłam po niej chodzić, oglądając każdy jej zakamarek, ale pamiętając by nie sprawdzać tego małego korytarzyka. Było w nim coś, co mnie odstraszało. Usiadłam później na jednej z ławek, czekając aż przyjdzie Yen. W końcu się zjawił...

Cintre - 2009-12-11 21:07:21

Dotarłam do klasy w oka mgnieniu i szybciutko udałam się wąskim korytarzykiem do tajemnej salki. Pokrzątałam się tam chwilkę i przygotowawszy małą niespodziankę dla moich, niestety, potencjalnych uczniów, wróciłam do zaciemnionej sali. Czekali już tam na mnie oboje.
Byli wytrwali i uparci - nie zdezerterowali. Szkoda tylko, że żadne z nich się nie zgubiło...
Popatrzyłam na nich z pogardą i usiadłam w ławce, zarzucając nogi na blat.

-No, to teraz czekam na historie. I lepiej żeby były dobre...

Anaviel - 2009-12-11 23:58:56

Popatrzyłam na Yen'a, ale on widać nie kwapił się by zacząć pierwszy. Tak oto spadło na mnie opowiedzenie jakiejś historyjki. Był tylko jeden mały problemik. Mianowicie nie wiedziałam jakiego typu ma być to opowiadanie. Popatrzyłam na mentorkę. Widać było, że jej nie przypasowaliśmy. Założyłam nogę na nogę, tak dla większej wygody i popatrzyłam w sufit. Nie miałam jakiejś wymyślonej historii, ale postanowiłam iść na żywioł i mówić wszystko to, o czym akurat pomyślę.
-Wszystko zaczęło się bardzo dawno temu, gdy na tym Świecie jeszcze nie było kogoś takiego jak elfy. Wtedy były krwawe rządy kretów, które wtenczas były mniej więcej naszego wzrostu. Mrok spowijał całą planetę, ale one i tak zamykały oczy, mówiąc że razi je słońce. Wszędzie chodziły z wielkimi torebkami z napisem EKO i zbierały do nich jabłka, których nie było - mówiłam takie głupoty, że sama się załamałam. Wolałam nie mieć pojęcia, co o tym myśli Yen, a nawet mentorka. Jednak jeżeli już zaczęłam, to postanowiłam skończyć. -Ich sielanka nie trwała jednak długo, gdyż okazało się, że nie są jedynymi tak wielkimi stworzeniami. Wtedy pojawiły się elfy, które jednak były tak inteligentne jak kamienne ławki w tej sali. Krety starały się je wytępić, jednak okazało się to trudniejsze. Mimo, że były zręczniejsze, mądrzejsze to i tak przegrywały każdą walkę. Ironia losu. Teraz następuje okres walk i takich tam, ale nie chce mi się opowiadać. Ważne, że krety stały się małe,a elfy zmądrzały, chociaż pewne przypadki pozostały takie jak przodkowie. Teraz to one latają po lasach z kuszami i próbują trafić do wszystkiego co się rusza i na drzewo nie ucieka...
Skończyłam opowiadać, ale cała moja wypowiedź była taka beznadziejna, że miałam ochotę wyjść z tej sali. Siedziałam jednak z kamiennym wyrazem twarzy, jakby to wszystko było zaplanowane. Teraz pozostało mi jedynie czekać na to, co powie Yen, oraz na słowa mentorki. Chociaż... Po tym co nastąpiło teraz, wolałam aby powstrzymała się od skomentowania czegokolwiek....

Yenshü - 2009-12-12 21:34:41

Nieco zszokowany wypowiedzią An zaczołem mówić.
Więc pewnego dnia. Nie tak dawno temu w puszczy na powierzchni zaczeła się wielka burza. Pioruny błyskały a wiatr targał koronami drzew. Wszystkie światła w wiosce były pogaszone oprócz jednego w szpitalu. Pielęgniarki latały we wszystkie strony nosząc wodę, a doktor zajmował się kobietą. Tej właśnie nocy na świat przyszedł Yen... Oh! przepraszam. Na świat przyszedł Kansu. Rozwijał się on dobrze, był bardzo radosnym dzieckiem ogólnie lubianym przez otoczenie. W wieku trzynastu lat poszedł do koszar, a stamtąd dostał skierowanie do druida aby sprawdził jego żywioł. Druid się zląkł i kazał uciekać młodemu Kansu. Powiedział mu, że jeżeli pozostanie na powierzchni zginie. Rozkazał, aby udał się do podziemi... To na tyle. Nie będę was zanudzał..

Cintre - 2009-12-12 21:54:23

Popatrzyłam na nich znudzona i zniesmaczona. Żadnego polotu, żadnego wariactwa, historia dziewczyny miała jeszcze w sobie jakąś nutkę inności, ale oboje pletli androny o elfach, wojnach i takich tam. A gdzie fantazja? Groza? Humor? Cokolwiek?
Westchnęłam głęboko i powstrzymałam się od korytarza. Zdzieliłam oboje po głowie i ruszyłam w kierunku wąskiego korytarzyka przy tablicy.
-Za mną! - zawołałam znikając w mroku. -Zobaczymy na ile was stać

____________________
Yen, masz PW.
Macie do sali za korytarzem JEDYNIE WEJŚĆ. Nie opisujecie jej czy coś. Kończycie swojego posta w sposób mniej więcej taki: "Wszedłem do znajdującej się za korytarzem sali" czy coś w podobie ;)

Yenshü - 2009-12-12 22:02:41

Jak zwykle oberwałem... Kur** tylko poczekam aż będę tak silny jak ona... Wstałem i poszedłem za nią... Po chwili wszedłem do sali znajdującej się na końcu korytaża.

Anaviel - 2009-12-12 23:30:42

Wyglądało po niej, że była niezadowolona. A czego ona się spodziewała?! Ballady jakiejś?! Niestworzonej historii, gdzie wszyscy są oh i ah? Niestety nie spełniliśmy jej oczekiwań, a przecież mogła powiedzieć czego oczekuje. Poszłam jednak tam, gdzie kazała. Jednak wzdrygnęłam się nieznacznie wchodząc do korytarzyka. Już po chwili stałam na jego końcu tam, gdzie zaczynała się salka...

Cintre - 2009-12-12 23:53:43

Stałam na końcu sali i czekałam aż wejdą. Przyszedł czas na przetestowanie ich sprawności fizycznej i refleksu - musiałam wiedzieć, z kim mam do czynienia i ile zmarnowanego czasu mnie jeszcze czeka.
W tym celu zamontowałam wcześniej w tej oto salce treningowej system kilku pułapek.

Sala była duża, równomiernie oświetlona. Połowa podłogi wyłożona była materacami, wszędzie poustawiane były tarcze strzelnicze i manekiny. Broń leżała poukładana na stojakach. Przy ścianach znajdowało się kilka drabinek.

Gdy tylko weszli do sali uruchomili mechanizm. Z przeciwnego końca sali poleciał ku nim grad strzał ( tak, na wszelki wypadek miałam przy sobie apteczkę i przeszkoliłam się w udzielaniu pomocy medycznej ), gdyby udało im się go przetrwać czekałoby ich przejście przez wysuwające się niepostrzeżenie z podłogi kolce, a potem musieliby już tylko przeskoczyć przez kilka przypadkowych przeszkód.

Czekałam na nich pod ścianą, gotowa w każdej chwili zainterweniować.

Yenshü - 2009-12-13 18:23:20

Gdy tylko wszedłem do sali ujrzałem lecące w moją stronę groty. Odruchowo padłem na ziemię i przeturlałem się do ściany. Gdy miałem twarz uniesioną do góry zobaczyłem iż w sufitu spada cała masa piłeczek tenisowych. Od razu zrobiłem przysiad i zasłoniłem głowę rękoma. Syknąłem z bólu, ponieważ brzuch jeszcze odczuwał kopnięcie. Gdy już wszystkie piłeczki spadły ujrzałem, że od mojego miejsca do miejsca, w którym stoi mentor jest jeszcze kilka pułapek. Najpierw były kolce wysuwające się spod podłogi. Po chwili przyglądania się rytmowi z jakim wysuwają się one doszedłem do wniosku, że mam wystarczająco czasu aby wykonać dwa szybkie susy. Po chwili stałem już przed mentorką.

Anaviel - 2009-12-13 20:11:32

No i się zaczęło. Ledwo weszłam do salki to w moją stronę poleciał grad strzał. Odruchowo się schyliłam, jednak jeszcze przed tym jedna ze strzał przeleciała mi koło głowy. Musiałam uważać, jeżeli nie chciałam oberwać. Przeszłam pod nimi rozglądając się przy tym. Jak na złość prawie natychmiast z sufitu zaczęły lecieć piłeczki tenisowe. Podbiegłam do drabinek i stanęłam przy nich możliwie jak najbliżej, żeby nic we mnie nie uderzyło. Gdy ta lawina minęła postąpiłam krok naprzód, jednak zaraz po tym z podłogi zaczęły wysuwać się kolce. Byłam zmuszona skakać z miejsca na miejsce. Później było jeszcze trochę innych pułapek, jednak udało mi sie je ominąć. Stanęłam naprzeciwko mentorki i popatrzyłam na nią kpiąco. Jeżeli myślała, że nie dam rady, to sie mocno przeliczyła.

Cintre - 2009-12-13 20:48:37

-Całkiem nieźle - powiedziałam do stojących przede mną uczniów i, o dziwo, uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Wyłączyłam mechanizm i schyliłam się do podręcznej apteczki. Wyciągnęłam stamtąd woreczek z lodem, który rzuciłam chłopakowi.
-To na twój ból brzucha - powiedziałam. - Dobrze, pierwszą część podstaw akrobatyki mamy za sobą. Przynajmniej jesteście rozgrzani. A teraz patrzcie i się uczcie

Miałam nadzieję, że zupełne podstawy opanowali jeszcze w przedszkolu, bo teraz nie miałam czasu i ochoty by to powtarzać. Stanęłam na środku sali i pomachałam w ich kierunku.
-Halo! Tutaj jestem! Wszystko, co zaraz zobaczycie, musicie opanować możliwie szybko. W innym wypadku będziecie sobie mogli jedynie pomarzyć o posługiwaniu się bronią
Wykonałam w sekwencji salto w tył i przód oraz przerzut w bok na jednej ręce. Następnie podbiegłam do ściany i wbiegając na nią kawałek, odbiłam się od niej mocno stopami wykonując kolejne salto. Zatrzymałam się i popatrzyłam na nich wyczekująco.
-Do roboty!

Yenshü - 2009-12-13 23:25:52

Złapałem lód i od razu przyłożyłem go sobie do brzucha. Dziękuję.-powiedziałem.
Widząc jak pani Cintre wykonała w sekwencji salto w tył i przód oraz przerzut w bok na jednej ręce, a następnie podbiegła do ściany i wbiegając na nią kawałek, odbiła się od niej mocno stopami wykonując kolejne salto nieco mnie zaszokowało. Wiedziałem, że jest dobra ale to przerosło moje oczekiwania. Patrzałem na nią z widocznym podziwem. Kazała nam zrobić to samo. Po chwili odpoczynku, gdy ból już przeszedł zabrałem się do treningu. No to najpierw czas na rozciąganie... Po około 30 min rozgrzewki zabrałem się do ćwiczenia przewrotów i salt na materacach.

Anaviel - 2009-12-14 22:39:13

gome, ze tak późno x.x
_________________________________________________________________________

Patrzyłam na mentorkę i starałam się zapamiętać całą sekwencję ruchową. Wyglądało to na dosyć proste ćwiczenie, ale pewnie potrafiło stwarzać wiele trudności. Ona robiła to tak, jakby nie stanowiło to dla niej żadnego problemu. Jakby potrafiła tak robić od zawsze...
Nie mogłam jednak zacząć bez uprzednich ćwiczeń. Nie chciałam sobie zrobić krzywdy, gdyby przez przypadek okazało się, że nie jestem dosyć rozciągnięta. PO tych podstawowych ćwiczeniach zaczęłam próbować zrobić salto do przodu. Łatwe to jednak nie było. Zaczęłam jednak próbować...

Yenshü - 2009-12-15 16:43:51

Po paru godzinach ćwiczeń i wprowadzaniu poprawek salta zaczęły mi wychodzić. W końcu ucieszony usiadłem aby chwilkę odpocząć. Chciało mi się nieco pić ale nic nie mówiłem. Teraz zacząłem ćwiczyć salto z odbicia się od ściany. Po jakimś czasie udało mi się wykonać całą sekwencję. Powtórzyłem ją jeszcze kilka razy i zademonstrowałem mentorce wyniki mojej pracy.

Cintre - 2009-12-15 20:47:23

Usiadłam z książką w kącie i przyglądałam się ich ćwiczeniom sponad kartek lektury. Rozgrzewali się po raz enty, ale byłam tak zafascynowana książką, że nawet nie zwróciłam na to uwagi. Co jakiś czas tylko przerywałam czytanie, żeby rzucić jakąś uwagę, typu: "Ej, ty tam, dziewczyno, kolana wyżej".
Po jakimś czasie podszedł do mnie ten arogancki chłopak i z pełną nonszalancją zaprezentował mi wykonaną przez siebie sekwencję. Przyglądałam się uważnie i choć opanował te elementy niemal do perfekcji, to dopatrzyłam się poważnego uchybienia.
-A co z przerzutem w bok na jednej ręce? Do pracy!

_________________

Ana masz nadrobić w jednym poście

Yenshü - 2009-12-15 21:49:26

Ma pani rację. Przepraszam.-Powiedziałem, już tak, aby oddać jak najwięcej szacunku, bo można myśleć co się chce, ale słaba to ona nie jest. Odwróciłem się i odszedłem kawałek i zacząłem ćwiczyć "gwiazdy". Na początku używałem obu rąk ale gdy zauważyłem, że wychodzi mi to bardzo łatwo zacząłem trening na jednej. Tu już było nieco trudniej, ale także w miare szybko skończyłem. Potem już dla samego siebie zacząłem ćwiczyć przewroty takie jak "gwiazda" ale bez użycia rąk, w końcu w trakcie walki lepiej jest mieć je wolne. Gdy już mi się udało podszedłem do mentorki i zapytałem. Przepraszam, czy mogę zaprezentować to, co wyniosłem z tych zajęć ? Po otrzymaniu twierdzącej odpowiedzi przedstawiłem całą sekwencje (podstawową, tak jak pokazała Pani Cintre).
--------------
Pozwoliłem sobie wyprzedzenie yyy... faktów? Bo chyba przeczącej odpowiedzi bym nie dostał :)

Cintre - 2009-12-16 18:11:28

Yen, wyprzedzenie faktów wybaczam. :) Mam od Any informację, że zapewne jej do jutra nie będzie - będzie musiała nadrobić w następnym poście. Plus - mini korektę zaraz na PW dostaniesz.
____________________

Przyglądałam się temu jak trenują. Ona wciąż nie opanowała salt. On był wyjątkowo ambitny. Pokusił się o wyjście poza program, a ja to doceniałam.
Zaprezentował mi sekwencję i, o zgrozo, wyszło mu to dobrze. Pokiwałam głową z aprobatą.
-Widzę, że jesteś ambitny. To dobrze, teraz musimy poczekać, aż twoja koleżanka skończy. W tym czasie możesz usiąść obok mnie i poczytać jakąś książkę, albo porób, co tam chcesz. Tylko nie dotykaj broni! - powiedziałam i wyciągnęłam zza pleców duży, obdrapany dziennik - Ocena, jaką otrzymujesz to 4+ - zerknęłam na dziennik i dopiero teraz dotarło do mnie to, że nawet nie wiem, jak się nazywa. Wpisałam w rubryczkę "Pan Kobieciarz" i zadowolona z siebie zamknęłam dziennik.

Yenshü - 2009-12-16 18:42:20

Słysząc, że moja mentorka jest ze mnie zadowolona usiadłem obok. Byłem szczęśliwy. Kątem oka zauważyłem, że dostaję ocenę 4+. Byłem z siebie nieco niezadowolony no ale cóż. Dobra i ta 4. Gdy dojrzałem, jak zostałem zapisany w dzienniku o mało nie wybuchłem śmiechem. Wstałem i powiedziałem:
-Chciałbym się przedstawić. Nazywam się Yenshü.

Cintre - 2009-12-16 18:58:53

-Yenshu... Pf, twoje imię mnie nie interesuje. I tak cię zapamiętam, mam wybitną pamięć do twarzy. Ale skoro już miałeś czelność się odezwać to z chęcią dowiem się choćby i tego, jakim żywiołem władasz- - powiedziałam, zerkając na chłopaka kątem oka - Herbaty? - zapytałam.

Yenshü - 2009-12-16 19:11:39

-Poproszę.
Nie wiem czemu, zaczynałem powoli myśleć, że nie trafiłem tak źle.
-Mój żywioł to powietrze, a twój? Jeżeli mogę spytać... - powiedziałem, po czym usiadłem przed mentorką.
-Długo już pani uczy młodych w tych koszarach?

Cintre - 2009-12-16 21:28:40

Wstałam i wyszłam na momencik z salki, tylko po to, by za chwilę przyjść z dwoma kubkami ciepłej, parującej herbaty. Zielonej. Podałam jeden z nich chłopakowi i usiadłam opierając się o ścianę.
-Mój żywioł? Powinieneś już dawno o tym wiedzieć - zaśmiałam się szyderczo - Dałam ci już poznać ździebełko jego możliwości - popatrzyłam na jego posiniaczone, poobijane ciało. -Jesteście moją pierwszą cholerną klasą i wcale się nie prosiłam o uczenie tutaj - powiedziałam krzywiąc się nieznacznie.

Yenshü - 2009-12-16 22:22:18

-Niestety nie miałem możliwości zapoznania się nawet z technikami, jakie mogę opanować posiadając ten przepiękny żywioł - przerwałem aby pociągnąć łyk herbaty - Takim młodzikom, jak ja, nawet nie pozwalają się zbliżyć do ksiąg z tymi technikami. A mogła by pani mnie jakiejś nauczyć gdyby znalazła chwilę czasu? Spytałem licząc, że może się czegoś nauczę.

Cintre - 2009-12-16 22:41:00

-Nie mogłabym, stety lub niestety - odpowiedziałam krótko - I proszę, nie zwracaj się do mnie per pani, to mnie irytuje - dodałam.
Popatrzyłam chwilę na trenującą wciąż dziewczynę i westchnęłam. Upiłam łyk gorącej herbaty i na powrót pogrążyłam się w lekturze książki.

Yenshü - 2009-12-17 21:16:51

-Cóż szkoda szkoda -powiedziałem nieco zawiedziony i dopiłem herbatkę.
-Dziękuje -powiedziałem ze szczerym uśmiechem odkładając obok pusty kubek.

Cintre - 2009-12-17 21:29:52

Jego kubek stuknął o podłogę, a ja podniosłam wzrok znad książki. Przyjrzałam mu się badawczo i spojrzałam na wciąż trenującą dziewczynę. Westchnęłam.
-Ech, szkoda na nią czekać... - powiedziałam -Jak skończy akrobatykę to do nas dołączy - machnęłam ręką, żeby poszedł za mną.
Wyciągnęłam na środek sali dużego manekina i postawiłam go przed Yenem.
-To jest manekin - powiedziałam, niczym do totalnego imbecyla -Będziesz na nim ćwiczył walkę wręcz. Jeżeli będzie ci szło dobrze to może pozwolę ci się zmierzyć ze mną. Na początek kilka zasad. Ten rodzaj walki opiera się na ciosach i uderzeniach. Wszystkie chwyty dozwolone, celuj w najbardziej wrażliwe punkty ciała - powiedziałam, wskazując je ręką -Nie zapominaj jednak o utrzymaniu gardy, bo mogłoby się to dla ciebie źle skończyć. Do roboty!

Yenshü - 2009-12-17 21:39:15

Przez chwilę skupiłem się na miejscach jakie pokazała mi Cintre. *Uszy, oczy, krtań, serce, krocze, piszczel i jeszcze kilka miejsc które wydały mi się nieco niepraktyczne do walki. Zacząłem na początku uderzać po głowie manekina pięściami aby przyzwyczaić się do jego powierzchni, oporu jaki stawia.
*No dobra czas zrobić jakąś kombinacje* -pomyślałem. Uderzyłem jak najmocniej z dłoni w ucho-co powinno nieco ogłuszyć przeciwnika w trakcie walki- potem posłałem mu kopniaka w piszczel aby przewrócić manekina. Później zacząłem go okładać pięściami. Po chwili postawiłem go z powrotem do pozycji stojącej i zacząłem ćwiczyć ciosy w poszczególne miejsca takie jak splot słoneczny, krtań i oczy.

Cintre - 2009-12-17 22:24:35

Szło mu całkiem nieźle, ale walka z przeciwnikiem, który nawet nie imituje ciosów nie była przecież szczytem szaleństwa.
Uruchomiłam specjalny mechanizm i manekin stał się celem nie dość, że ruchomym to jeszcze odparowującym ciosy, a nawet ciosy zadającym. Poprzeczka poszła w górę. Przeciwnik może i nie żywy, ale zawsze realniejszy.
______________

opisujesz walkę z tym oto manekinem i (uwaga!) NIE JESTEŚ wszechmocny :P

Yenshü - 2009-12-17 23:01:29

Gdy wykonywałem cios w krtań nagle oberwałem w ramie. Szybko wykonałem salto w tył tak, jak wcześniej ćwiczyłem. Zobaczyłem, że manekin zaczął się poruszać. *No więc trzeba się będzie troszkę wysilić* - pomyślałem. Przez chwilę obserwowałem jego sekwencję ruchów i zacząłem atak. Co jakiś czas gdy obrywałem robiłem salto w tył aby zobaczyć, czy nic mi nie jest.

Cintre - 2009-12-18 18:27:10

Szło mu nie najgorzej, a ja cały czas zastanawiałam się, czy jednak nie powinnam pozwolić mu zmierzyć się z żywym przeciwnikiem. Doszłam jednak do wniosku, że taki manewr zachowam na egzamin końcowy.
Wyłączyłam mechanizm i podeszłam do chłopaka.
-Wystarczy - powiedziałam i wyciągnęłam dziennik, wpisałam tam dumną 5 tak, żeby mógł to zobaczyć. -Pora na następną lekcję: walka sztyletami. Zasadniczo możemy podzielić ją na dwie główne kategorię: zadawanie ciosów i rzuty. Zaczniesz od tej pierwszej. I po raz kolejny zmierzysz się z manekinem, ale tym razem nie tym materiałowym. Czeka cię walka z nieco silniejszą zabawką, zrobioną tak, by przypominała ludzkie uzbrojone ciało. I uważaj, bo ona też potrafi się ruszać - podałam chłopakowi 2 sztylety i włączyłam mechanizm.

Yenshü - 2009-12-18 19:33:44

Zadowolony z siebie patrzałem jak Cintre wpisuje mi 5. *No więc w końcu zobaczyła, że nie jestem taki słaby.* -pomyślałem. Gdy usłyszałem, że nadchodzi czas na walkę sztyletami nieco się załamałem. Nie lubiłem brudzić się krwią przeciwnika co jest raczej nieuniknione. No ale dobrze. Najpierw odskoczyłem w tył aby ocenić szybkość ruchów przeciwnika.  Starałem się użyć sekwencji, jaką pokazała mi mentorka tylko, że w trakcie salt i przewrotów zadawałem przeciwnikowi małe rany cięte. Po jakimś czasie i po kilkakrotnym lądowaniu na ziemi po tym jak kukła mnie strącała gdy robiłem salta postanowiłem zacząć walczyć normalnie. Podchodziłem do przeciwnika, zadawałem cios sztyletem w krtań, blokowałem jego cios drugą ręką i robiłem odskok w tył.

Cintre - 2009-12-18 19:37:59

Po raz kolejny wykorzystywał akrobatyczną sekwencję, a ja zupełnie się załamałam. Walka to nie tylko akrobatyka, kroczki, pchnięcia, wypady - to też niezbędne elementy.
Zasłaniał się dłonią, co nie zawsze było najlepszą metodą - ograniczało pole widzenia i z pewnością bolało.
-Pracuj nogami! Rób uniki! - wykrzykiwałam kolejne uwagi.

Yenshü - 2009-12-18 19:47:28

-Tak jest! - krzyknąłem, po czym odskoczyłem i pomasowałem nieco rękę. Teraz już wiedziałem jak mniej więcej porusza się manekin. Podszedłem do niego i zadałem proste pchnięcie w krtań. Potem unik dołem przed ciosem i cięcie po brzuchu. Wykonywałem cały czas podobne akcje niekiedy zmieniając rękę atakującą.

Cintre - 2009-12-18 20:23:17

-Powiedzmy, że mogę ci to uznać - powiedziałam -Teraz musisz nauczyć się jeszcze rzucać owymi sztyletami. Uważaj na to, żeby nie ruszać nadgarstkiem przy rzucie, bo sztylet może zboczyć z trasy. Masz to robić pewnie i z każdej odległości. - zaprowadziłam chłopaka do ściany, przy której stały tarczę i wytłumaczyłam zasady rzutów.
-Do roboty!

Yenshü - 2009-12-18 20:32:20

Przez jakiś czas przyglądałem się, jak robi to Cintre.
-A więc w tym miejscu wyprowadza sztylet z dłoni... No ok, chyba kumam-powiedziałem sam do siebie.
Zacząłem trening. Pierwsze rzuty były masakryczne. Sztylet trafiał gdzieś daleko obok tarczy raz nawet prawie przypadkiem nie trafiłem trenującej obok An. Z czasem wychodziło mi to nie najgorzej chociaż mogło by być lepiej.

Cintre - 2009-12-18 22:20:39

Szło mu średnio. Nie za dobrze i nie najgorzej. Przeciętnie. A ja już nie miałam siły, by po raz kolejny go poprawiać. Wyrobi się. Kiedyś tam. Może.
-Starczy. Teraz pora na rzuty do celów ruchomych, niewielkich i znajdujących się w dużej odległości - powiedziałam.
Zawiesiłam pod sufitem i w odległych punktach sali kilka czerwonych piłeczek, które wprawiłam w ruch, wciskając raptem jeden przycisk.
Wręczyłam chłopakowi 2 dodatkowe sztylety i usiadłam pod ścianą obserwując.

Yenshü - 2009-12-19 12:04:07

Odebrałem kolejne sztylety i dostałem proste polecenie. Zniszczyć czerwone piłeczki. Najpierw skupiłem się i starałem się rozgryźć w jakim tempie oraz po jakim schemacie będą się poruszać. Gdy już przyzwyczaiłem się do ich ruchów zacząłem rzuty.  Nie było najgorzej... chyba. Dwa zostały zniszczone prawidłowo, jedna kulka oberwała uchwytem co też spowodowało jej zniszczenie a jedna przetrwała...

Cintre - 2009-12-19 12:37:18

Przyglądałam się rzutom chłopaka spod ściany i niestety musiałam stwierdzić, że nie był mistrzem w rzutach sztyletami, ale nie miałam czasu by powtarzać z nim tą lekcję. Bałam się tylko, jak wobec tego poradzi sobie z łukiem i strzałami, które dodatkowo znosi wiatr.
Wyjęłam dziennik i wpisałam tam wielką, wyraźną 4.
Podeszłam do Yena i bez słowa zabrałam mu sztylety.
-Pora teraz na walkę mieczem. Zaczniemy od jednoręcznego - powiedziałam i wskazałam mu na poustawianą pod ścianą broń -Wybierz sobie któryś.
Poczekałam aż wybierze sobie broń, a i ja wzięłam swój miecz do ręki, aby zademonstrować wszystko, co miałam za chwilę powiedzieć.
-Przy walce mieczem bardzo ważna jest postawa ciała i praca nóg. Brzuch wciągnięty, głowa wysoka, nogi lekko ugięte. I pamiętaj o unikach! Ruchy powinny być sprężyste i silne i nie możesz zdradzać swoich kolejnych posunięć. Bacznie obserwuj przeciwnika, starając się przewidzieć jego ciosy.
Poćwicz teraz pchnięcia, parowanie ciosów, cięcia, pracę nóg i generalnie zapoznaj się z bronią. Gdy uznasz, że jesteś gotowy, sprawdzimy twoje umiejętności w praktyce

Yenshü - 2009-12-20 11:18:23

*W końcu*-pomyślałem. Już nie mogłem się doczekać walki mieczem. Podniosłem jeden z leżących na półce i zacząłem się nim bawić. Po chwili podszedłem do manekina i zacząłem wykonywać różnego rodzaju pchnięcia i cięcia.

Cintre - 2009-12-20 11:48:10

Po primo, mam obawę, że Any tu już nie zobaczymy ;(
_________________________

Usiadłam na podłodze i przyglądałam mu się beznamiętnie. Widać było, że dopiero zapoznaje się z bronią. Próbuje ułożyć ją sobie do ręki, oswoić się z rękojeścią.
-Pamiętaj o postawie, wciągnij brzuch. Większy wypad - rzucałam tylko kolejne uwagi.

Yenshü - 2009-12-20 11:54:04

A czemu ??
------------------
Słysząc uwagi starałem się je wykonywać. Wciągnąłem brzuch itp. Po jakimś czasie tych ciosów wziąłem większy zamach i wykonałem cięcie na szyi manekina. Po chwili jego głowa poturlała się pod nogami Cintre.

Cintre - 2009-12-20 11:59:33

Przed moim nosem poturlała się głowa. Nudna, zwyczajna głowa manekina. Yen wciąż zażarcie wymachiwał mieczem, a mi trochę się nudziło. Wyciągnęłam z kieszeni różnokolorowe pisaki i lekko przerobiłam tą nieożywioną facjatę. Teraz wyglądała dużo lepiej i... zabawniej.
Podniosłam się z ziemi i zwyczajnie przykleiłam głowę na jej poprzednie miejsce.
-Gotowy?- - zapytałam

Yenshü - 2009-12-20 12:11:54

Przez chwilę próbowałem powstrzymać śmiech po tym jak zobaczyłem "głowę". Była cała pomalowana markerami. Przez chwilę szukałem podobieństw między tą głową, a głową mentorki. Po chwili spytałem :
-Na co gotowy ?

Cintre - 2009-12-20 15:06:33

Popatrzyłam na niego karcąco i powiedziałam: "Na sprawdzenie swoich umiejętności".
Zawahałam się chwilę i stwierdziłam, że jakby nie patrzeć - gotowy nie jest. Czekał go jeszcze długi trening...
-Nie - odpowiedziałam sobie sama -Potrenuj teraz analogicznie, ale przy użyciu miecza dwuręcznego - powiedziałam od niechcenia i spowrotem usiadłam pod ścianą.

Yenshü - 2009-12-22 16:42:51

Wziąłem jeden z mieczy który pewnie leżał mi w dłoniach i zacząłem trening. Wykonywałem cięcia poziome i pionowe. Potem zacząłem ćwiczyć pchnięcia oraz bloki. Po dłuższym czasie zacząłem ćwiczyć ewaluacje z mieczem aż w końcu usiadłem padnięty obok.
-Starczy proszę pani ? spytałem z uśmiechem.

Cintre - 2009-12-22 18:55:38

-Starczy - powiedziałam krótko i wpisałam do dziennika dużą 4+. Nie miałam już ani czasu ani ochoty na przetestowanie jego umiejętności w praktyce. Ta nauka powoli zaczynała mnie nużyć.
-Przejdźmy teraz do walki z tarczą. Tarcza może służyć zarówno do ataku, jak i obrony. Należy ją trzymać na wysokości oczu, ale tak by nie zasłaniała pola widzenia. Musisz tez uważać, żeby przez przypadek nie uderzyć się nią w głowę. Przeciwnika można uderzyć zarówno całą powierzchnią, jak i jej kantem. Tarcza sprawdza się też idealnie, gdy chcemy zablokować miecz przeciwnika. Twoja koleżanka chyba będzie męczyła się z ćwiczeniami akrobatycznymi do końca życia, a ja nie mam zamiaru czekać do tego czasu i ty pewnie też nie, więc przećwiczysz to wszystko ze mną. Nie myśl tylko, że uda ci się zrobić mi jakąkolwiek krzywdę - powiedziałam -Łap miecz i tarczę i zaczynamy! - dodałam, sama biorąc do ręki własne uzbrojenie.

__________

masz opisać walkę ze mną ( masz miecz i tarczę - dla jasności ) i nie próbuj nawet pisać, że drasnąłeś mnie mieczem czy cokolwiek ;>

Yenshü - 2009-12-22 19:10:39

-Dobrze, więc walczmy... -powiedziałem z odrobiną strachu w oczach, ponieważ przypomniałem sobie jak skończyłem ostatnio.
-Walczymy, aż nie powiesz, że kończymy lub ja nie padnę. Dobrze? -powiedziałem poprawiając sobie tarczę na ramieniu oraz machając mieczem. Szczerze wolałem walkę dwoma mieczami ponieważ tarcza nieco ogranicza moje ruchy. Odszedłem na niewielką odległość aby najpierw jak zwykle przyjrzeć się ruchom przeciwniczki...

-------------
Jeżeli możesz to napisz dokładnie jakie masz uzbrojenie.

Cintre - 2009-12-22 19:28:40

Yen, żeby walka była bardziej fair, to mam, tak jak ty - miecz jednoręczny i tarczę.
_________

Wyważyłam miecz w dłoni i uzbroiłam się w mocną, okrągłą tarczę. Zrobił kilka kroków do tyłu, czekając na mój ruch. Mawiają, że nie warto atakować pierwszym - trzeba zmęczyć przeciwnika, ale ja nie miałam ochoty na czekanie w nieskończoność. Wykonałam pierwszy krok. W mgnieniu oka znalazłam się w odpowiedniej odległości od niego i wykonałam kilka szybkich cięć mieczem, jednak na tyle prostych by mógł je wszystkie odparować.

Yenshü - 2009-12-22 19:33:39

Widząc, jak bawi się mieczem zrobiłem kilka kroków w bok. W końcu... Wykonała pierwszy ruch. Zasłoniłem się tarczą i wykonałem krok w tył aby wyjść poza zasięg jej miecza. Gdy była odsłonięta i brała zamach starałem się wykonać pchnięcie w klatkę piersiową tuż pod linią tarczy.
*Lepiej będzie jej chyba nie denerwować zabawą tylko walczyć na serio...* - pomyślałem w trakcie wykonywania odskoku po pchnięciu.

Cintre - 2009-12-22 19:46:29

Nie bawił się. To dobrze. Wyprowadził pchnięcie w ten nieosłonięty skrawek mojego ciała tuż pod krawędzią tarczy, ale obniżając tarczę, odbiłam go silnym pchnięciem. Odskoczył, a i ja zrobiłam to samo, tylko po to by po chwili szybko do niego doskoczyć. Zrobiłam delikatny wypad lewą stopą w kierunku jego prawego strony i mocno cięłam z góry, po skosie.

Yenshü - 2009-12-22 19:56:42

Niestety, a może stety (bo bym miał ją na smieniu) moje pchnięcie nie doszło do piersi Cintre. Gdy tylko doskoczyła do mnie i podniosła miecz wiedziałem co chce zrobić. Byłó jasne że po chwili nastąpi długie i silne cięcie z góry. Szybko podniosłem tarczę i postarałem się wykonać cięcie poziome tak aby lekko zaciąć ubrania Cintre.

Cintre - 2009-12-22 20:04:52

Osłonił się tarczą i po raz kolejny spróbował trafić mnie mieczem. Wystarczyło jednak, żebym cofnęła miednicę do tyłu - miecz minął moje ciało i milimetry, zgodnie z planem. Z takiej pozycji mogłam bez problemu wybić się i zgrabnym saltem wylądować za jego plecami. Przyłożyłam mu miecz do szyi i wyszeptałam:
-Starczy tego dobrego
Wyjątkowo, nie miałam ochoty na walkę, nie na taką walkę.

Yenshü - 2009-12-22 20:11:50

Gdy poczułem miecz na szyi od razu chciałem uderzyć łokciem w brzuch lecz dy usłyszalem słowa, że już koniec walki cofnąłem go i odwróciłem się twarzą do niej i spytałem:
-Więc co teraz ?
Potem odszedłem kawałek i odłożyłem sprzęt na półki.

Cintre - 2009-12-22 20:15:40

Wpisałam do dziennika niewyraźne 5+ i rozejrzałam się dookoła. Odłożyłam miecz i tarczę i skierowałam się w jego stronę.
-Została nam już tylko jedna lekcja. Walka na dystans, ale nie będziemy tego ćwiczyć tutaj - prychnęłam z frustracją - Zanim jednak udamy się tam gdzie się udamy, musisz nauczyć się naciągać łuk na sucho. Spróbuj najpierw sam, bez moich wskazówek - kto wie, może urodzony z ciebie łucznik - powiedziałam z powątpiewaniem i wskazałam mu półkę z łukami.

Yenshü - 2009-12-22 20:22:07

-Dobrze, zaraz sprawdzimy. -powiedziałem zdejmując łuk z półki.
-Więc... Na filmach łuki trzymali w ten sposób... - mówiłem sam do siebie i poprawiałem uchwyt. Potem ćwiczyłem naciąganie cięciwy. Po jakimś czasie zaczęła mnie boleć ręka więc zrobiłem sobie chwilową przerwe lecz szybko wróciłem do zadania.

Cintre - 2009-12-22 20:29:06

Zajmowało mu to zdecydowanie za dużo czasu i było dużo większym wysiłkiem niż powinno. Łuk powinno naciągać się płynnie, zwinnie, lekko. Bolała go ręka, a to też nie było dobrym znakiem.
Podeszłam do niego i delikatnie skorygowałam jego postawę ciała. Bokiem do celu, lewa dłoń wyprostowana, łokieć odwiedziony, głowa zgodnie ciałem, wzrok skierowany na cel.
-Cięciwy naciągamy mięśniami pleców, nie siłą dłoni. Pociągasz łagodnie, płynnie, ręka powinna delikatnie musnąć twoją brodę. Ciągniesz dalej, tak daleko, aż cięciwa w zasadzie sama nie wysunie ci się z palców. I uważaj na łokieć, jeżeli nie odwiedziesz, go tak jak teraz, to wkrótce wnętrze twojej ręki będzie całe posiniaczone
Dałam mu jeszcze chwilę, a tymczasem sama zabrałam swój łuk i uzupełniłam kołczan.

Yenshü - 2009-12-22 20:35:28

Przyswoiłem sobie zasady jakie powiedziała mi Cintre. *Czy mi się wydaje, czy w jej słowach usłyszałem nieco czułości?* powtarzałem sobie w myślach. Gdzie się podziała tamta zimna i nie patrząca na cierpienie mentorka? Jeszcze przez jakiś czas trenowałem na sucho. Teraz szło mi to o wiele lżej, jak i ręka mniej mi się chwiała.

Cintre - 2009-12-22 20:41:22

Szło mu lepiej, wciąż nie wystarczająco dobrze, ale lepiej. Trudno, nie miałam czasu na ociąganie się. A miejsce, do którego mieliśmy się udać przyzywało mnie coraz bardziej.
-Pakuj manatki i za mną! - wykrzyknęłam i bez słowa wyszłam z sali. Wędrówka ciemnymi korytarzami może i była przyjemna, ale najlepsze miało dopiero nadejść.

Yenshü - 2009-12-22 20:45:04

Gdy trenowałem widziałem, jak Cintre szykowała się do wyjścia. Po chwili usłyszałem, że mam się pakować. *yyy.... ale ja nic nie mam ze sobą* - pomyślałem po czym chwyciłem łuk i wyszedłem z sali. Kierowałem się za Cintre co jakiś czas spoglądając na jedyny ciekawy obiekt w tych korytarzach... (sami domyślcie się na jaki)

Cintre - 2009-12-22 20:51:27

Spoglądał na te ogromne stalagmity, jak pies na kiełbasę, a ja uparcie zastanawiałam się czy aby na pewno jest zdrowy psychicznie. Zgoda, nacieki może i były ładne, ale ile można?
Zbliżaliśmy się do celu. Moje tajne przejście znajdowało się tuż za rogiem. Zapach miejsca, do którego zdążaliśmy, nieproszenie krążył dookoła mnie przywołując.
Wyciągnęłam z kieszeni podartą szmatkę i zbliżyłam się do Yena, żeby zawiązać mu oczy. Nie chciałam, żeby zmarł na zawał jeszcze zanim stanie tam dwoma nogami.

Yenshü - 2009-12-22 20:56:53

No tu akurat Cintre nieco się pomyliłaś hehe
_________
Idąc tak i patrząc się na stalaktyty Cintre nagle się zatrzymała. Przez chwilę stałem zmieszany, bo nie wiedziałem co chce mi zrobić. Byliśmy sami w ciemnym korytarzu a ona patrzała na mnie tak yyyy... Dziwnie ? Potem zawiązała mi chustą oczy. *Typowy chwyt w filmach* -pomyślałem.

Cintre - 2009-12-22 21:10:40

Zawiązałam mu oczy i ruszyłam do przodu. Zupełnie nie przejmowałam się tym, że przecież nic nie widzi. Korytarz robił się coraz węższy, a w końcu zupełnie się urywał. Przed nami ziała pionowa, zimna ściana. Spojrzałam w górę i mocnym podmuchem powietrza odsunęłam właz. Do środka zaczęła wlewać się woda. Mogłabym teraz spokojnie wspiąć się po ścianie, ale chłopak był moją kulą u nogi. Jego umiejętności nie pozwalały mu na samodzielne dotarcie na górę. Musiałam zastosować znany mu już chwyt, czyli proste taktyczne Wybicie. Wylądował na górze, w szklanej bańce pod wodą. Szybko wbiegłam po ścianie i zasunęłam właz. Otworzyłam bańkę i odholowałam go na powierzchnię.
Byliśmy na zewnątrz. W lesie. I wreszcie czułam, że żyję. Ten zapach, ten widok - to wszystko mnie obezwładniało. Odetchnęłam głęboko i spojrzałam na Yena. Minę miał co najmniej dziwną. Zapewne nie miał pojęcia, gdzie się znajduję, co było w jakimś stopniu logiczne - miał przecież opaskę na oczach. W dłoni kurczowo ściskał łuk.
Powierzchnia to nowość dla Młodych Mroczniaków. Uśmiechnęłam się z dziką satysfakcją i zdjęłam mu opaskę.

Yenshü - 2009-12-22 21:16:40

Gdy tylko zobaczyłem niebo i drzewa poczułem kłucie w piersi... Jakieś wspomnienia odżyły... Przypomniało mi się jak dawniej żyłem na powierzchni... Na mojej twarzy nagle wymalował się smutek. Wyszedłem z wody i bez uczuć powiedział:
- Co teraz?

Cintre - 2009-12-22 21:23:36

Przyjął to zbyt spokojnie, a mnie mocno to zirytowało. Nici z demonstracji, postrzelam sobie później, a teraz ponabijam się z niego. Rzuciłam mu kołczan pod nogi i ruszyłam przed siebie. Od razu rzućmy się na głęboką wodę. Wskoczyłam na bardzo oddalone drzewo i usiadłam na najwyższej gałęzi.
Wiatr wiał mocno, porywiście.
-Jeżeli zastanawiasz się po co tu przyszliśmy, to odpowiedź jest prosta - strzały są lekkie i z łatwością poddają się naporowi powietrza, więc ćwiczenie strzelania w podziemiach byłoby zwyczajnym marnotrawstwem czasu - łaskawie wyjaśniłam -Nie ruszaj się z miejsca! - krzyknęłam -Twoim celem jestem ja. Zobaczymy czy trafisz - zaśmiałam się złośliwie.

Yenshü - 2009-12-22 21:27:21

Stałem bez ruchu. Wysłuchałem mentorki i podniosłem kołczan. Założyłem go na plecy. Najpierw oddałem kilka strzałów próbnych w pobliskie drzewo tak, aby ocenić wiatr, łuk i strzały. Po chwili oddałem pierwszy strzał w Cintre a po nim jeszcze kolejne i po każdym korygowałem swoją postawę, siłę i kierunek strzału.

Cintre - 2009-12-22 21:32:00

Siedziałam na drzewie i machałam nogami. Przekrzywiałam głowę to na jedną, to na drugą stronę i wytykałam mu język.
Pudło, pudło i kolejne pudło.
-Musisz się postarać, jeśli chcesz mnie zestrzelić - powiedziałam

Yenshü - 2009-12-22 21:37:18

Dalej bez mrugnięcia oka rozejrzałem się dookoła. Zrobiłem się cały blady. W kołczanie powoli kończyły się strzały a ja widziałem tylko wygłupiającą się Cintre. Teraz strzały oddawałem wolniej, dokładniej. Za każdym razem czekałem, aż wiatr osłabnie i oddawałem strzał.

Cintre - 2009-12-22 21:41:08

Powoli kończyły mu się strzały, a ja wciąż siedziałam na drzewie. Mało tego, wciąż siedziałam na drzewie żywa i w dodatku bez najmniejszej ranki. Gdyby nie to, że lubiłam siedzieć na drzewach, pewnie nieźle bym się zdenerwowała. Gdybym tylko miała za sobą chociaż jedną strzałę - zakończyłabym tą zabawę, ale niekoniecznie po jego myśli.

Yenshü - 2009-12-22 21:46:40

Widząc, że strzały nie dolatują do celu na chwilę rozluźniłem ręce. Przypomniałem sobie wszystko, co mówiła mi jeszcze w podziemiach.  Ustawiłem się bokiem, podniosłem łuk i naciągnąłem cięciwę. Dłoń lekko musnęła mój polik. Poczekałem aż fala wiatru przejdzie i strzeliłem. Strzała poleciała wprost do celu. Idealnie w pierś, w miejsce w którym sam czułem ból. Wydawało mi się jakbym podświadomie zemścić się na mentorce za to, że przyprowadziła mnie w to miejsce.

Cintre - 2009-12-22 21:52:25

Wreszcie coś się działo. Strzała mknęła w moim kierunku, a ja cieszyłam się jak dziecko. Zwyczajnie, ot tak. Strzała była coraz bliżej, a ja wciąż siedziałam, jak siedziałam. Ani myślałam o ruszaniu się z miejsca. Gdy grot był już naprawdę blisko użyłam Podmuchu i wytrąciłam strzałę z toru lotu, po czym złapałam ją nim zdążyła zlecieć za bardzo w dół. Szybko wstałam i naciągając łuk posłałam strzałę w jego kierunku. Idealnie wycelowana, szybka. Perfekcyjnie. Nie miał przy sobie miecza ani tarczy - jego jedyną szansą na przeżycie był szybki impuls i zwyczajna ucieczka.

Yenshü - 2009-12-22 22:00:55

Gdy widziałem jak strzała, która przed chwilą miała trafić źródło mojego bólu ma zaraz przebić moją pierś stałem bez ruchu. Teraz, gdy wspomnienia odżyły nie miałem ochoty uciekać. Spojrzałem w niebo a potem na ptaka, spokojnie lecącego po niebie i zamknąłem oczy. Ta chwila była dla mnie wiecznością... Czułem się tak niezwykle, tak błogo, jak nigdy wcześniej.

Cintre - 2009-12-22 22:05:55

Strzała leciała wprost w jego pierś, a on zupełnie nie reagował. Stał w miejscu i bezczelnie wpatrywał się w niebo. Popsuł mi całą zabawę. Od niechcenia zdmuchnęłam strzałę lekko w prawo, ale byłam tak zirytowana, że nie odmówiłam sobie przyjemności patrzenia, jak owa strzała rani jego ramię. Może tylko je musnęła, ale krew polała się i tak. I dobrze mu tak. Impertynent.
Zeskoczyłam z drzewa i w kilka chwil znalazłam się przy nim. Nie miałam już nawet ochoty na marnowanie na niego czarów. Kopnęłam go mocno między nogi i patrzyłam, jak zwija się z bólu.
-Za mną! - krzyknęłam i ruszyłam spowrotem ku podziemiom.

Yenshü - 2009-12-22 22:12:40

-A może jeszcze masz ochotę się powyżywać? - Spytałem, zagryzając zęby.
-Spokojnie, mam czas i tak nie mam gdzie iść   - powiedziałem, po czym spojrzałem w głąb lasu, tam gdzie niegdyś mieszkałem z rodzicami. Jakoś w tym momencie nie miałem ochoty nigdzie się ruszać. Tylko siedziałem... Skulony...

Cintre - 2009-12-22 22:20:27

-Nie, nie mam. Życie się na tobie wyżyje za takie podejście - powiedziałam gniewnie i dalej zmierzałam ku podziemiom. Nie ruszał się. Siedział tam jak ten kołek i kulił się w kłębuszek. Mazgaj.
-Ruszysz się wreszcie? - zapytałam

Yenshü - 2009-12-22 22:23:36

-Tak, ruszę się.-Powiedziałem i przeszedłem nieco do lasu. Z drzewa wyjąłem strzały, oraz pozbierałem je z ziemi i wsadziłem wszystkie do kołczanu. Poklepałem drzewo i udałem się do mentorki. Bez słowa stanąłem przed nią.

Cintre - 2009-12-22 22:26:02

-Kopnął cię ktoś? - zapytałam mocno ironicznie, bo przecież tym, kto go kopnął byłam ja.
Zwyczajnie widziałam, że coś go gryzło i tym razem, o zgrozo, nie byłam to ja. Zabrałam mu kołczan i przewiesiłam sobie przez ramię. Czekałam na odpowiedź.

Yenshü - 2009-12-22 22:32:10

-Nagle odezwało się w tobie sumienie ? A może jakieś odruchy macierzyńskie ? Chyba chciałaś się zbierać, to po co stoimy? Spytałem stojąc przed nią. Jakoś nie miałem ochoty na rozmowę o moim pochodzeniu i o tym wszystkim.
-Czy możemy już zejść do podziemi?

Cintre - 2009-12-23 12:23:39

btw. wciąż czekam na biografię...
_______________

Odwróciłam się na pięcie i wskoczyłam do jeziora. Miałam go głęboko gdzieś. W końcu to on miał ze sobą jakieś dziwaczne problemy i zebranie się do odejścia zajmowało mu zdecydowanie za dużo czasu. Macierzyństwo? Czy ja naprawdę wyglądam tak staro? Nie obchodziło mnie to, co się z nim stanie. Dla mnie mógłby równie dobrze tam zostać i zginąć. Wszystko mi jedno. Zeszłam po pionowej ścianie i ciemnymi korytarzami wracałam do klasy. Salka była pusta. Usiadłam wygodnie, zarzuciłam nogi na ławkę i wpatrywałam się w sufit.

Yenshü - 2009-12-23 13:00:16

Widząc, że zdenerwowało ją moje zachowanie troszkę się zasmuciłem. Poszedłem za nią. Gdy już byłem w klasie podszedłem do niej i ze skruchą powiedziałem:
-Cintre... Chciałem Cię przeprosić za moje zachowanie tam, tam na górze... -mówiłem stojąc przed nią ze spuszczoną głową.

Cintre - 2009-12-23 19:59:20

Yen, chcesz to ciągnąć ( gadki o pochodzeniu i takie tam ) czy wolisz jeszcze dziś skończyć naukę? ( decyzję pozostawiam tobie )
_____________

Spojrzałam na niego zagniewana i bez słowa wyciągnęłam dziennik, w którym wylądowała tym razem czerwona 4-. To była jego ostatnia lekcja. Koniec nauki. Zabrałam się za liczenie jego średniej końcowej - zajęcie zaiste pasjonujące.

Yenshü - 2009-12-23 21:08:39

W gadki pobawię się po opisaniu historii :)
----
Widząc jak dostałem ocenę szybko wyliczyłem sobie w głowie średnią. Więc będzie powyżej 4... Siedziałem i czekałem aż usłyszę pożegnalne słowa i będę mógł opuści klasę.

Cintre - 2009-12-23 21:57:15

Yeen, a ile zdań mają mieć twoje posty? <zła> Powiedzmy, że tym razem ci daruję.
__________

Wyliczanie średniej było zaiste pasjonujące. Oceny "Pana Kobieciarza" były dość monotonne: 4+, 5, 4, 5+, 4-.
Popatrzyłam na nie z uwagą i dopiero teraz dotarło do mnie, że coś się nie zgadza.
Brakowało jednej oceny, brakowało jednej lekcji.
-Yen... - powiedziałam cicho -Muszę cię zmartwić. Została ci do zaliczenia jeszcze walka wręcz. Idź i poćwicz sobie z manekinem, a ja posiedzę tu sobie i poczekam aż wrócisz

Yenshü - 2009-12-24 00:00:13

Gdy już czekałem ucieszony, że w końcu skończę z siedzeniem w tej sali aż nagle dostałem wiadomość. Usłyszałem od Cintre, że nie zaliczałem jeszcze walki wręcz. Faktycznie, przypominam sobie, że ćwiczyłem z manekinem, ale nie dostałem żadnej oceny. Wróciłem do niego i powtórzyłem kilka kombinacji. Znajdowały się tam ciosy w brzuch, krtań oraz wiele innych miejsc wrażliwych na ból. Potem zaprezentowałem swoje umiejętności mentorce.

Cintre - 2009-12-24 11:38:14

Wpisałam do dziennika czerwoną 5 i znów zabrałam się za liczenie średniej. Ze skomplikowanych obliczeń wyłoniła się liczba 4,625. Ocena dobra, ale... Popatrzyłam na niego chwilę i przetrawiłam w głowie jedną bardzo nieuporządkowaną myśl. Był w końcu moim pierwszym uczniem i jak na razie jedynym, który ode mnie nie uciekł. Coś w tym było. Może należy mu się za to nagroda. A niech się cieszy, w końcu i tak więcej go pewnie nie zobaczę.
-Twoja nauka w Koszarach właśnie dobiegła końca. Wychodzisz stąd z oceną celującą. Możesz odmaszerować - powiedziałam i po cichu włożyłam mu do kieszeni mały stalagmit. Patrzył na nie przecież z takim pożądaniem.

Yenshü - 2009-12-24 11:50:49

-Dziękuje Cintre. Może jeszcze kiedyś się spotkamy na polu bitwy lub przypadkiem gdzie w tych ciemnych korytarzach. Cóż czas się zbierać.
To drugie powiedziałem już sam do siebie. Zebrałem swoje rzeczy oraz odebrałem od mentorki indeks z ocenami. Nagle poczułem jak wsadza mi coś do kieszeni. Był to mały stalagmit.
-Dziękuję, niestety ja już nic dla Ciebie nie mam. - Powiedziałem i odszedłem w głąb korytarzy.

GotLink.pl