Cintre - 2009-12-13 14:08:41 |
Korzystając z tego, że i tak znajdowałam się w tych zatęchłych podziemiach, postanowiłam udać się do komnat treningowych i popracować nad moim nowym zaklęciem "Wiecznym zaćmieniem". Nie dałabym rady jednak nauczyć się go sama, więc z lubością przywlokłam ze sobą jednego z moich niepokornych uczniów. Będzie męczył się razem ze mną przez najbliższe 21 godzin. Usiadł na materacu, a ja wyjęłam z kieszeni czerwoną piłeczkę - trzeba zacząć od rzeczy prostych. Pomachałam mu nią przed nosem, po czym schowałam do kieszeni. Dotknęłam delikatnie jego ramienia i próbowałam sprawić, żeby zapomniał o widzianym przed chwilą przedmiocie. On jednak uparcie twierdził, że tym, co widział była właśnie czerwona piłeczka. Byłam mocno podirytowana, ale próbowałam dalej. Po jakimś czasie piłka w jego wspomnieniach stała się zielona, a później straciła barwę. Finalnie, nie pamiętał, żebym machała mu czymkolwiek przed nosem. Od przedmiotów przeszłam do informacji. Wtargnęłam brutalnie do jego umysłu i próbowałam wymazać z każdego pojedynczego wspomnienia swoje imię. -Jak mam na imię? - zapytałam. Popatrzył na mnie, jak na wariatkę i odpowiedział: "Cintre". Westchnęłam głęboko i próbowałam dalej. To wszystko siedziało głęboko w jego umyśle. Informacje, rzeczy, miejsca, ludzie... Po kilkudziesięciu godzinach ćwiczeń udało mi się jednak uzyskać całkowitą kontrolę nad jego wspomnieniami. Zadowolona z siebie i potwornie zmęczona, padłam na materac tuż obok niego i zasnęłam.
Czas treningu: 21h Godzina rozpoczęcia: 14:09 Godzina ukończenia: 11:09 ( jutro )
|
Cintre - 2010-01-01 14:20:11 |
Komnata treningowa wywoływała we mnie mdłości. Zupełnie nie miałam ochoty na naukę. Nie dziś, nie teraz. Ale kiedy? Kiedy? Miecz idealnie leżał w mojej dłoni, a jego ostrze wywoływało we mnie łaknienie krwi. Bordowego płynu, który tak pięknie zastygał na rękach. Obchodzenia się z półtorakiem nie uczyli w koszarach, a mimo to czułam, że właśnie taki miecz będzie pasował mi najbardziej. Prosta rozgrzewka, kilka sekwencji akrobatycznych i mogłam przystąpić do pracy. Pchnięcia, parowanie ciosów, otwarcia, cięcia, uniki. To wszystko wypełniło mój dzień, mój umysł bez reszty. Manekin cierpiał pod uderzeniami miecza, a powietrze wibrowało. Trening.
Czas treningu: 26h Godzina rozpoczęcia: 14:20 Godzina zakończenia: 16:20 dnia 02.01.10
|
Cintre - 2010-02-05 23:03:51 |
Nigdy nie lubiłam trenować wytrzymałości. Stagnacja była nudna, ale wzmacnianie ciała, przystosowywanie go do coraz większego wysiłku i bólu - to niewątpliwie było potrzebne. Korzystając z tego, że byłam w Podziemiach zajrzałam więc do swojej sali treningowej, żeby nad tym popracować. Doprowadzałam swój organizm do największego możliwego wysiłku. Biegałam. Bez wytchnienia. I choć powoli zaczynałam osuwać się w ciemność - biegłam dalej. W końcu zemdlałam.
Kończę trening o 02:04
Ocknęłam się po jakimś czasie. Ciągle trochę kręciło mi się w głowie, ale leżenie zemdlonym w salce treningowej, mogłam to stwierdzić już na pewno, było po tysiąckroć lepsze niż spanie w muzeum. Wygodniejsze i mniej bolesne. Wstałam i spróbowałam pozbyć się tych zawrotów głowy. Kilka głębokich oddechów i wszystko wróciło do normy. Mogłabym już wracać na powierzchnię, ale miałam tu do załatwienia jeszcze kilka ważnych spraw. Szkoda tylko, że na wszystkie musiałam cholernie długo czekać.
|
Cintre - 2010-02-06 22:53:23 |
Ruszyłam do kuźni by odebrać łuk, który tam na mnie czekał. Był piękny, wykonany na zamówienie. Profesjonalny. Miał stabilizatory i cholernie dużą siłę naciągu. Kochałam łuki, a tym nie dało się spudłować. Postanowiłam wypróbować go jeszcze tu, w Podziemiach. On i ja byliśmy na tyle dobrzy, że wiatr nie powinien nam sprawić specjalnej różnicy. Spędziłam dzień na strzelaniu. Do ruchomych celów.
Koniec treningu o: 20:54 jutro
|