Ranhar - 2009-12-28 21:50:43

Pewnej nocy miałaś sen. Budzisz się cała spocona... Cały czas widzisz ten sen przed oczyma.
---------------------------------------
Opisz mi ten sen.

Keira - 2009-12-28 22:11:08

Śniło mi się, że byłam w środku jednego z lasów. Jego drzewa były stare i wysokie, od północnej strony porastał je mech o różnym zabarwieniu. Nagle czułam, że muszę iść przed siebie. Szłam parę minut gdy nagle dotarłam do polanki, okolonej gęsto drzewami i krzakami średniego wzrostu. Zaczaiłam się za nimi i obserwowałam. Na środku stał wbity pal do którego był przywiązany elf. Nie dało się powiedzieć jakiej był rasy, w każdym razie był nieprzytomny i cały w krwawych pręgach. Nagle nie wiadomo skąd na polanie pojawiła się zgraja typów ubranych w skóry,  na głowach mieli pozakładane niedźwiedzie łby, a do palców przyczepiony szpony. ... Wtedy się obudziła.

Ranhar - 2009-12-28 22:15:38

Wstajesz z łóżka... Idziesz jeść śniadanie, umyć się itp. Nagle do drzwi ktoś puka... Otwierasz, a przed tobą ukazuje się elf.-Witam. Przychodzę do ciebie, ponieważ zlecono ci dostarczyć przesyłkę do jednego z mieszkańców. Przyjmujesz zlecenie??

Keira - 2009-12-28 22:30:01

Wykonałam wszystkie poranne czynności, właśnie zbierałam się do pozmywania, gdy ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam i do środka wszedł elf. Wysłuchałam jego propozycji i odpowiadam:
-Przyjmuję zlecenie. Gdzie mam się zgłosić?

Ranhar - 2009-12-29 13:31:53

-Świetnie.Masz się udać pod ten adres.-elf daje ci karteczkę z adresem)-Masz na to 2h. Niestety nic ci więcej nie powiem, bo sam nie wiem o co chodzi. W paczce znajduję się coś ważnego ponoć, więc proszę obchodź się z tym ostrożnie... Miłej podróży.-po tych słowach elf wychodzi zamykając drzwi...

Keira - 2009-12-29 13:49:34

Słucha go z uwagą i odbiera karteczkę. Gdy przybysz żegna się z nią i wychodzi, ona natychmiast bierze swoją broń i rusza pod wskazany adres. Żeby mieć w razie czego nadmiar czasu, biegnie tak szybko, na ile pozwala jej obciążenie.

Ranhar - 2009-12-29 20:49:56

Niestety ruch który jest obecnie na ulicach nie umożliwia ci bieg... Próbujesz przeciskać ci się przez tłumy... Przepychają ciebie i co kilka minut padasz na ziemię... Żadne słowa "Przepraszam" nie dawają żadnego skutku...

Keira - 2009-12-29 21:07:49

Próbuje więc inaczej. Przepycha się w okolicę domów i biegnie koło nich jeżeli jest taka możliwość. Trochę się zdenerwowała, nie lubiła kiedy coś jej przeszkadzało. Jeśli i tam jest wielki tłok idzie poza obręb domów, dopiero tam biegnie we właściwą stronę.

Ranhar - 2009-12-29 21:18:37

Zmierzasz w kierunku mieszkania... W pewnym momencie napotykasz kobietę, która leży na ziemi i jest nie przytomna... Co wybierasz?? Pomoc kobiecie czy dalsze zmierzanie ku swojemu celu podróży?? Możesz tylko raz wybrać... Potem nie masz odwrotu od decyzji...

Keira - 2009-12-29 21:36:07

Zatrzymała się natychmiast. Na pierwszym miejscu zawsze będzie żywa istota. Podbiega do niej, kuca przy niej unosząc jej lekko głowę i próbując ją ocucić. Gdy to nie pomaga, wyjmuje trochę wody i polewa jej twarz licząć, że się przebudzi.

Ranhar - 2009-12-30 10:09:41

Kobieta się przebudza... Mówi, że została pobita przez pobliskich bandziorów... Prosi ciebie abyś odprowadziła do domu, aby odpocząć i wrócić do pełni sił... Co robisz??

Keira - 2009-12-30 10:36:18

Ustala plan działania. Najpierw ją odprowadzi, żeby w razie czego nic się jej nie stało. Bierze ją na ręce i kierowana przez kobietę stara się trafić do jej domu. W tym czasie zaczyna rosnąć w niej gniew na bandziorów. Miała nadzieję, że uda jej się doprowadzić do domu kobietę.

Ranhar - 2009-12-30 11:57:11

Doprowadzasz ją do domu... Wchodzicie, kładziesz ją na łóżko... -Dziękuje ci. Proszę. Uważaj na nich... Są niebezpieczni, a sama sobie nie dasz rady... Widzę, że gniew w tobie rośnie, ale powstrzymaj go...-po tych słowach kontynuuje- Możesz coś dla mnie zrobić?? Jest to pilna sprawa...

Keira - 2009-12-30 12:16:06

Słuchała jej uważnie, nie znała ich i miała rację. Gniew nie jest dobrym pomocnikiem.
-Co mogę jeszcze dla Ciebie zrobić?
Pytam, wolę całą swoją uwagę skupić na czymś innym niż złość.

Ranhar - 2009-12-30 12:18:25

Proszę. Zanieś to do domu naprzeciwko... Miałam to zanieść, ale te bandziory mnie pobiły i nie mam jak dostarczyć tej przesyłki... Będę ci bardzo wdzięczna... mówi dając ci jakiś list...

Keira - 2009-12-30 12:22:16

-Dobrze.
Zabrała od niej list, pożegnała się i wyszła z domu. Potem starała się dotrzeć do domu naprzeciwko, ale mimo wszystko była ostrożna. Zanim wogule ruszyła się z miejsca rozejrzała się dokładnie i dopiero gdy stwierdziła, że jest bezpiecznie poszła, nie tracąc jednak czujności.

Ranhar - 2009-12-30 12:24:38

Przechodzisz przez ulicę.... Na samej ulicy była cisza... nikogo nie było w pobliżu... Podchodzisz do domu i pukasz do drzwi... Drzwi się otwierają, a przed twoimi oczyma ukazuję się młody elf... -Witam. W czym mogę pomóc??-mówi uśmiechając się do ciebie...

Keira - 2009-12-30 12:34:32

-Mam przesyłkę.
Jednak nie oddaje mu od razu listu. Nie do końca mu ufa. Dopiero teraz sobie uświadamia, że nie pytała nawet komu dokładnie ma oddać przesyłkę.

Ranhar - 2009-12-30 12:36:10

-Aha. Zapomniałem o przesyłce... Miał być to list od mojej dalekiej rodziny... Ale kto inny miał dostarczyć mi ten list... Co się stało z tamtą kobietą??-pyta się zamartwiony...

Keira - 2009-12-30 12:40:30

Jednak chyba może mu zaufać. Podaje mu list.
- Odpoczywa w domu, została napadnięta. Poprosiła mnie o pomoc.
Odpowiada.

Ranhar - 2009-12-30 12:42:04

-Aha. Dobrze dziękuję.-wchodzi na chwilę do wnętrza domu i wraca-Proszę oto zapłata.- Wręcza ci 200 leśnych ogników.
--------------------------------------------------------------
Dostajesz 200 leśnych ogników i +2 punkty statusu społecznego

Aerandir - 2010-01-01 14:35:57

Nowa misja.



Dzień jak co dzień. Nie można było się po nim niczego konkretnego spodziewać. Ale jak się okaże, będzie nieco bardziej rozrywkowy niż inne, nudnawe dni powszednie.
Było południe. Słońce nie mogło przebić się przez zachmurzone niebo. Było chłodnawo. Może nawet zbierało się na deszcz? Keira oddawała się właśnie spokojnemu spacerowi. Nie na długo jednak mogła cieszyć się owym spokojem.
Gdzieś niedaleko, za drzewami ciszę przerwał wybuch. I to nie byle jaki. Był z początku zielony, po czym na jego miejscu wykwitł niebieski dym w kształcie grzyba. Zarówno wybuch, jak i dymny wykwit mykologiczny był wielkości sporawego drzewa, jakieś 100 metrów od Keiry. Powietrze przeszyła głośna wiązanka przekleństw.
Może warto to sprawdzić?

Keira - 2010-01-01 14:46:07

Przez moment przestraszyła się i stanęła przyczajając się. Gdy ,,efekty" się skończyły, postanowiła zobaczyć co się stało. Ruszyła biegiem w stronę z których dobiegły odgłosy, przedzierając się przez zarośla. Gdy dotarła do miejsca, schowała się za krzakami i obserwowała nieruchomo.

Aerandir - 2010-01-01 14:53:31

Keira ujrzała niewielką drewnianą chatkę i przylegającą do niej porośniętą zielskiem małą stodołę. Widać mieszkał tam jakiś dziwak, skoro zakłada swoją siedzibę z dala od miast czy wiosek. A może lubi prywatność?
Przed owym budynkiem znajdował się krąg czerwonej trawy, skąd bił - obecnie słabo - zielony dym. Dookoła trawy latał z przejęciem jakiś mroczny elf. Zgarbiony, chudy jak szczapa staruszek, z siwą brodą do pasa. Trzymał w ręku jakąś szmatę i rozwiewał zielony dym. Obok niego popiskiwała słodko czerwona trawa.
Elf klął jak szewc, gdy tak biegał dookoła, starając się pozbyć dymu. Po chwili zmęczył się, usiadł na trawie i jął ocierać twarz chustką głośno oddychając. Teraz było widać, że był nieco osmalony.
Nie wyglądał groźnie.

Keira - 2010-01-01 14:57:43

Postanowiła podejść do niego, ale aby go nie przestraszyć postanowiła udać, że dopiero teraz dobiegła. Cofnęła się kawałek i zaczęła biec w stronę staruszka, starając się hałasować. Dopiero przed nim się zatrzymała.
-Nic Ci nie jest?
Spytała, pochylając się nad nim.

Aerandir - 2010-01-01 15:05:19

Staruszek zerknął na biegnącą do niego elfkę i przetarł ponownie twarz, aby zabrać z niej sadzę. Niebieską sadzę.
- A nieeee tam. Cholibka. Pewnikiem przesadziłem z dodawaniem którejś ingrediencji...
Staruszek wstał i otrzepał się. Ruszył pod ścianę domku, gdzie stała oparta o ścianę sękata laska. Staruszek chwycił ją pewnie w dłoń i chrząknął.
- Widzisz, pracuję nad pewnym eliskirem, lub proszkiem, dzięki któremu stałbym się sławny. Mhm. Nie wiem nad jakim, ale pracuję nad nim. - orzekł dumnie wypinając pierś. - A może zechciałabyś mi pomóc?
Zapytał i przyjrzał się Keirze. Tymczasem czerwona trawa zaczynała popiskiwać jakąś prostą melodię.

Keira - 2010-01-01 15:11:57

-Mogę Ci pomóc.
Popatrzyła na czerwoną trawę i zaczęła ruszać ręką w rytm który nuciła.
-Jak na razie, ta trawa jest czymś nadzwyczajnym.
Powiedziała z zachwytem w głosie.

Aerandir - 2010-01-01 15:19:01

Starzec machnął ręką zdegustowany.
- Bah! Zero przydatności z tej trawy. Ani mieszkańcy ani wojsko jej nie zechcą. Będzie piszczała dopóki nie zemrze, nawet w nocy. Wiem, bo trzy dni temu miałem podobną, fioletową, ale śpiewała barytonem... cholibka.
Starzec podrapał się w głowę, która niemal całkowicie mu wyłysiała i odkaszlnął.
- No! Nie ma na co czekać. Bierzemy się do roboty! - wykrzyknął i wszedł do chatki.
Po chwili wyszedł z niej trzymając w rękach pokaźny plecak, w którym aż chrzęściło od jakichś przedmiotów. Był ciężki, bo staruszek ledwo z nim szedł. Po chwili wrzucił go na siłę w ręce Keiry, której ugięły się nieco kolana. Ten tobół nie był lekki.
- No! Idziemy! Czas nam poszukać jakowyś składników. Nie ma na co czekać! Haha! - rzekł i ruszył dziarsko przed siebie w głąb lasu.

Keira - 2010-01-01 15:22:21

Plecak nawet trochę ważył, poćwiczy sobie trochę. Zarzuciła plecak na plecy i ruszyła za nim. Ona z chęcią chciałaby taką trawę. Może potem go o nią poprosi. Na razie zajęła się, obserwowaniem terenu i staruszka.

Aerandir - 2010-01-01 15:30:20

Początkowo nie było trudno. Staruszek co chwilę przystawał, wyrywał jakąś roślinkę z korzeniami. i wrzucał do osobnych buteleczek, które chował w plecaku. Dwukrotnie posłużył się łopatką oraz sierpem, które również znajdowały się w plecaku.
Dobre dwie godziny minęły na zbieraniu ziół.
Nagle staruszek pociągnął Keirę do siebie i ukrył w krzakach. Sam też się schował i wyjrzał ostrożnie, oglądając jakieś drzewo.
- Dobrze... - zaczął szeptać. - Widzisz tego ptaka?
Staruszek wskazał ręką na gałąź. Tam samiczka słowika wysiadywała jajka w gniazdku, od czasu do czasu czyszcząc piórka.
-Widzisz. Chcę, żebyś wzięła łuk i upolowała mi tego ptaka. - rzekł. Na pytające spojrzenie Keiry dodał: - Potrzebuję piór, serca i kości. Jeśli nie masz łuku, to w plecaku jest proca.
Staruszek odsunął się by zrobić elfce miejsce.

Keira - 2010-01-01 15:41:01

-A nie moglibyśmy poszukać innego ptaka?
Żal jej się zrobiło na myśl, że ma pozbawić samiczkę życia. Nie była sama, miała jajka. A ona zawsze była przeciwniczką mordowania niewinnych stworzeń. Kto wie, może po drodze znajdą jakiś szkielet ptaka.

Aerandir - 2010-01-01 15:46:22

Staruszek zerknął na elfkę jak na wariata.
- Oszalałaś? Cholibka, mamy wspaniałą okazyję! Ptak jak na talerzu! Tylko wziąć łuk i szust! - szeptał imitując strzelanie z łuku.
Elf skrzyżował ręce.
- A gdybym cię poprosił o zabicie dzika, to byś oczywiście oporu nie miała, chociaż jest ich zdecydowanie mniej od ptaków! - warknął. Nie mniej, pozostawił decyzję Keirze. Widać nie był aż tak głupi, żeby narażać się młodej mrocznej elfce. Westchnął.
- Rób jak chcesz, ale to doskonała okazyja. - mruknął i wzniósł oczy do nieba.

Keira - 2010-01-01 16:05:03

-Ale to jest ,,matka". Jeżeli to by była samica dzika z młodymi, też bym nie zabiła jej. ... Wiesz, że jeżeli ją zabijemy to populacja się zmniejszy? Po drodze zresztą możemy znaleźć jakiegoś martwego ptaka czy coś.
Liczyła, że uda jej się odwieźć go od tego pomysłu. Nigdy nic nie wiadomo.

Aerandir - 2010-01-01 16:12:26

- Taaaa, jasne. Nawet jeżeli takiego znajdę, to będzie miał wyżarte serce, połamane kości i zniszczone pióra! - staruszek ledwo panował nad swoimi emocjami. Wkrótce zaczął kasłać, widać za bardzo się zmęczył.
Po chwili złapał oddech.
- Cholibka, wpędzisz mnie do grobu... Świetnie! Więc szukajmy tego twojego martwego ptaka, czemu nie! Ale jeżeli nie znajdziemy żadnego, to ustrzelisz tego, którego Ci wskażę, rozumiemy się?! - zapytał tonem człowieka, który nie znosi sprzeciwu.

Keira - 2010-01-01 16:19:05

-To może umówmy się tak. Jeżeli już nic więcej nie potrzebujesz, odprowadzę Cię do domu, a potem przyniosę Ci jakiegoś ptaka. Zgoda?
Spróbowała kompromisu.

Aerandir - 2010-01-01 16:23:33

Staruszek pokręcił głową.
- Ptak tutaj to po prostu łut szczęścia. Mamy jeszcze trochę ziół do zebrania, trochę odpowiednich kamieni, trochę kory... Za jakąś godzinę skończymy. Sam tego plecaka nie wezmę, więc pójdziesz ze mną. Echhh.... kogo ja poprosiłem o pomoc... - mruknął i wyszedł z kryjówki.
Zaś słowik spostrzegł mrocznego elfa i uciekł, co zaowocowało cichą wiązanką przekleństw. Staruszek miał chyba słabe nerwy.

Keira - 2010-01-01 16:27:28

-Obiecuję, że Ci jakiegoś przyniosę, gdy skończymy.
Szła dalej za nim, targając ciężki plecak. W duszy radowała się na taki obrót rzeczy, ale nie dawała tego po sobie poznać.

Aerandir - 2010-01-01 16:33:24

Po kolejnej żmudnej godzinie robota była skończona. Keira odniosła wrażenie, że staruszek specjalnie daje jej ciężkie przedmioty do plecaka z zemsty.
Wracali do chatki w momencie, gdy zachodziło słońce. Elf powiódł elfkę do stodoły.
- Postaw plecak na stole, o tym, tam. - wskazał na pusty mebel w kącie.
Stodoła była niesamowita. Wszędzie dookoła na stołach piętrzyły się aparatury alchemiczne, fiolki, kotły, kamienne tablice, kije, młoty, obcęgi i różne inne przedmioty, których Keira nie znała.
Staruszek rozprostował skostniałe palce ze straszliwym trzaskiem i odłożył laskę.
- No, a teraz pomożesz mi w tworzeniu. Co prawda, nie wiem co wyjdzie, bo nie mamy ptaka. Ale tam. Raz się żyje. Podaj mi z plecaka taki żółty kwiat, co ma gładkie liście i kwiaty w kształcie kielichów. - rzekł szukając czegoś w stercie przyrządów niewiadomego przeznaczenia.

Keira - 2010-01-01 16:57:28

Postawiła plecak i zaczęła w nim szukać żółtego kwiatu. Starała się go znaleźć jak najszybciej, ale tyle rzeczy tam było, że był problem. Gdy w końcu udało jej się go znaleźć, podała mu go i czekała co dalej.

Aerandir - 2010-01-01 17:04:44

Staruszek wziął roślinę i oberwał jej kwiatki. Łodygę wyrzucił, a korzeń i płatki wrzucił do moździerza.
Elf sięgnął do sterty i rzucił Keirze sporawy tasak. Dobrze, że miała refleks. Udało się jej go złapać.
- Teraz weź tę porowatą korę i porąb w kostkę, abym mógł łatwiej ją rozgnieść. Potem zrobisz to samo z tą długą gałęzią, co się o nią przedtem potknąłem. - powiedział nie odrywając się od pracy.
Był niebywale skupiony i zręcznie ugniatał, zalewał, i mieszał różne płyny i specyfiki.
- A spiesz się! - ponaglił sięgając po jakiś proszek, który straszliwie śmierdział.

Keira - 2010-01-01 17:26:23

Wykonała jak najszybciej polecenia ,,dziadka", starając się nie pociąć sobie palców czy ręki. Była skupiona maksymalnie tak, że nic nie słyszała ani nie widziała. Gdy skończyła swoje zadanie, podała mu pokrojone ,,drewno" i czekała, czy jeszcze będzie musiała coś zrobić.

Aerandir - 2010-01-01 21:03:19

Zanim jednak Keira zdołała pociąć składniki sporo się natrudziła. Tasak był niebywale ciężki, nieco zardzewiały i równie ostry co gałąź, którą musiała poszatkować. Po żmudnych i mocnych ciosach w końcu się udało, ale elfka nie ucieknie od odcisków.
Staruszek wziął poszatkowane kawałki i wrzucił je do kociołka, który pojawił się znikąd. Zalał je jakimś zielonkawym płynem, który pachniał jak dwuletni kompost. Następnie wrzucił do wywaru starte przed chwilą kwiaty. Pogrzebał jeszcze w buteleczkach i jął dodawać jakieś proszki i płyny niemal we wszystkich kolorach tęczy. Na końcu wziął drewnianą łyżkę. Dziwną łyżkę. Nie była do końca ostrugana, gdzieniegdzie były kępki liści. Jakby staruszek wczoraj ją wyciął i nie skończył.
- Masz. - rzekł podając jej "łyżkę". - Zacznij powoli mieszać zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara. Nie przestawaj! Jak ta łyżka ci się stopi, to tam w kącie masz następne.
Pokazał na kąt. Słusznie, stały tam jeszcze 3 takie niedorobione łyzki. Sam staruszek podreptał do plecaka i przy pomocy małego nożyka wrzucał do kotła różne kawałki ziół. Czasami rzucił kamień.
Mieszanie tej... zupy, było istną męczarnią. Wywar był niesamowicie gęsty. Keira miała wrażenie, że za każdym "dodatkiem" owa zupa staje się coraz bliższa całkowitemu zastygnięciu.
Drewniana łyżka okazała się mieć żywotność równą sześciu minutom. Po jej wyjęciu okazało się, że zostało z niej to, co nie było zanurzone w wywarze. A trzeba było mieszać.
- No no, mieszaj. Trzeba to mieszać pół godziny. - ponaglił elfkę staruszek, dodając liści jabłoni, sierść nietoperza, sól i pieprz.

Keira - 2010-01-02 12:48:48

Nie przejmowała się odciskami, ani siłą jaką włożyła w pracę. Gdy skończyła oglądała jego ,,działania", a potem mieszała zgodnie z jego poleceniami. Gdy pierwsza z łyżek, zrobiła "kaplicę" zaczęła się zastanawiać, dlaczego ma używać drewnianych łyżek. Jednak wolała się o to nie pytać, żeby go ponownie nie rozzłościć. Zmieniła łyżkę , dalej mieszając ,,wywar". Jeszcze parę razy musiała zmieniać łyżkę na nową.

Aerandir - 2010-01-02 13:51:20

Wywar już niemal całkiem stężał. W końcu, ku Twojej uldze staruszek powiedział:
- Doskonale! A teraz odsuń się. Muszę nieco poczarować, a kto wie co z tego wyniknie. Pewnikem coś wybuchowego. - powiedział i podszedł do kociołka. - Hmmm... cholibka. Szkoda mi sprzętu. Wywieźmy go stąd.
Na szczęście kociołek był na stojaku, a stojak był zaopatrzony w kółeczka. Zabraliście go wspólnie na znaczą odległość od domku staruszka.
- Dobra. No, teraz to się odsuń, najlepiej dwa razy dalej ni ja. - rzekł i odszedł na 40 kroków od kotła. - I tak na wszelki wypadek... przygotuj łuk i wiadro z wodą. Wiaderko w stodole będzie, studnia jest niedaleko.

Keira - 2010-01-03 10:38:55

Pomogła mu przewieźć kociołek. Gdy usłyszała kolejne instrukcje wykonała je. Najpierw ruszyła po wiadro, a potem z wiadrem poszła do studni. ... Potem z wiadrem ruszyła w stronę staruszka,i od kotła ruszyła w stronę lasu 80 kroków. Przed sobą postawiła wiadro, a łuk trzymała w gotowości.

Aerandir - 2010-01-03 13:33:34

Staruszek wziął głęboki wdech i wyciągnął ręce przed siebie. Z jego palców wystrzeliła wibrująca mgiełka, która poszybowała w stronę kociołka. Mgiełka zanurzyła się w cieczy. Staruszek oddalił ręce od siebie. Jedną z nich uniósł do góry, co sprawiło, że ciecz zaczęła się unosić w powietrzu. Drugą ręką elf magicznie przesunął kociołek i skierował go w stronę domku. Naczynie grzecznie sunęło na krzywych kółeczkach i wkrótce uderzyło lekko o ścianę stodoły.
Widać staruszek nie chciał stracić kotła. Keira czuła, że prawdopodobieństwo, że to coś wybuchnie, rośnie z każdą chwilą.
Mroczny elf-alchemik-staruszek-mag rozluźnił jedną rękę i niespodziewanie cisnął kolejną chmurę magii na ciecz.
Efekt był łatwy do przewidzenia.
Całość zaczęła się palić potężnym płomieniem. Bulgoczący wywar miotał małe gejzery dookoła, jak mała planeta, w której uaktywniły się wulkany. Płonąca ciecz padała na polanę, nie przestając się palić.
Starzec krzyknął i cofnął ręce. Płonąca kula upadła na ziemię i rozpoczęła bój z trawą. Trawa jednak nie miała szans i ginęła w piekielnym żarze, stając się paliwem dla ognistego wroga.
- Łolaboga! Ratuuunkuuu! Pooożaaar! Gaście pożaaaar! - wrzasnął przerażony staruszek i poleciał w stronę studni.

Keira - 2010-01-03 17:07:51

Pomyślała, że prawdopodobnie ,,nie ma wszystkich w domu". To pewnie dlatego mieszkał sam. Gdy zaczął się ,,bawić" magią, pokręciła oczami. Normalnie wariat, komu ona pomaga?! Gdy tylko sprawy, wymknęły mu się spod kontroli, ruszyła do gaszenia pożaru. "Trzeba było zabrać więcej wiader z wodą" pomyślała. Natychmiast wylała wiadro wody na palącą się trawę bliżej lasu. Następnie pobiegła do studni i wyciągała wiadra z wodą, którą potem podawała staruszkowi.

Aerandir - 2010-01-03 17:32:44

Staruszek niósł swoje wiadro jak kaleka. Dobiegał do ognia z połową zawartości naczynia. Rozlewał ze strachu, albo ze starości. Chyba jedno i drugie. Jakoś wylewał tę wodę na ogień, ale niewiele się na to zdało. Płomień pożerał napotkane rośliny rozrastając się. To był naprawdę nienormalny ogień. Tak spalać świeżą trawę?
Potem staruszek gnał z powrotem dysząc jak miech. Kiedy doleciał do studni rzucił wiadro. Ledwie oddychał. Położył się na ziemi. Żył, bo jego pierś unosiła się w nieregularnym rytmie.
- Hhhyyyyy.....hhhyyyyy... - świszczał podczas oddechu.
Następna rundka mogłaby go zabić, lepiej nie ryzykować z tym podawaniem mu wiader.

Keira - 2010-01-03 17:38:32

Miała do dyspozycji tylko dwa wiadra. "Lepsze to niż nic" pomyślała. Napełniała oba wiadra, a potem gasiła pożar. Potem wracał biegiem z powrotem do studni, znowu brała wodę w wiadra i wracała z powrotem ratować trawę. Biegała tak parę razy, starała się jak najszybciej ugasić pożar.

Aerandir - 2010-01-03 17:50:04

Za siódmą rundką miałaś wrażenie, że niewiele się polepszyło. Najgroźniejsza była kupka zapalonej brei, do której nie sposób było się zbliżyć. Żar sprawiał, że podejść do tego było niemożliwe bez śmierci w upiornej temperaturze.
Przynajmniej to, że wywar przestał strzelać. Widać stracił na mocy. Teraz się tylko palił. Jednak na tyle, by płomienie sięgały 5 metrów.
Stawało się coraz niebezpieczniej. Pomniejsze ogniska zostały ugaszone, ale jak ugasić największe z nich, jeżeli nie można doń podejść?
Nagle nad głową Keiry poszybowała wielka masa wody. Otoczona migającą mgiełką runęła na płomienie wzniecając chmurę pary. Na szczęście obyło się bez odprysków, albo to woda ją zatrzymała. Po chwili po upiornym ogniu została tylko stężały wywar, wyglądający jak zastygnięta lawa. A dookoła wypalona była trawa.
Wystarczyło się odwrócić, by zobaczyć staruszka. Był wycieńczony fizycznie, przenosząc tak ogromny ciężar. Zdołał jeszcze tylko zerknąć na swoje dzieło i padł na ziemię by odpocząć. Żył, ale wymagał opieki.

Keira - 2010-01-03 17:56:32

Była zmęczona, ale gdy zobaczyła go takiego wycieńczonego, poczuła jakby wstąpiły w nią nowe siły. Podeszła do niego, urwała kawałek materiału zmoczyła w wodzie i obmyła mu twarz. Nie wiedziała, co jeszcze może zrobić. Na razie, na pewno powinien jeszcze choć chwilę poleżeć.

Aerandir - 2010-01-03 17:59:22

- Cholibka, zanieś mnie do domu, do diabła! Ja się tu zaziębię! - wycharczał.
Istotnie. Leżenie w tym miejscu po zachodzie słońca raczej nie zrobi dziadkowi na dobre.
Starał się sam podnieść, ale zaraz padł. Przynajmniej był przytomny.

Keira - 2010-01-03 18:04:44

Nie wiedziała nawet kiedy zrobiło się tak późno. Westchnęła cicho po czym wzięła się do przenoszenia go. Wzięła go z wielkim trudem na ręce i zaniosła do jego domu. Odnalazła wzrokiem łóżko i położyła go tam. Potem usiadła na najbliższym krześle. Ile jeszcze wrażeń ją dzisiaj czeka?

Aerandir - 2010-01-03 18:11:31

Doprowadzenie go do stanu używalności trochę potrwało. Prosił Cię o lekii różnego rodzaju, które sam sobie je aplikował. Mówił gdzie są - wystarczyło przynosić.
Podczas poszukiwań natknęłaś się na kryjówkę staruszka. Trzymał tam swoje pieniądze. Nie było to wiele, ale dziadek leży, pewnie nawet nie zauważy... a nawet jeżeli, to będziesz już daleko (Uwaga, kradzież to strata punktów statusu).
Poza tym, tyle ma tu przedmiotów, eliksirów, proszków... może warto zwędzić niektóre?
Po pewnym czasie staruszek przywołuje cię mówiąc:
- No, cholibka. Możesz już iść. Nie mogę ci wiele dać jako zapłatę, muszę z czegoś żyć. Ja tu już sobie poradzę sam.

Keira - 2010-01-03 18:19:45

Fakt dużo miał tego wszystkiego, ale ... zrobiło jej się go żal. Był sam, nie miał wiele. Zresztą ona była uczciwa. Podeszła do niego i czekała co on jej da.

Aerandir - 2010-01-03 18:23:57

W zamian za pomoc otrzymałaś od niego niewielką zapłatę. Ze spokojnym sumieniem wyszłaś z jego domostwa. Księżyc już błyszczał na niebie oświetlając biedne domostwo staruszka. Czerwona trawa śpiewała kołysankę wszystkim stworzeniom dookoła.

M I S S I O N     C O M P L E T E D !



Za pomoc nieco dziwnemu, ale znanemu w okolicy, mieszkającemu w lesie mrocznemu elfowi otrzymujesz:
- 80 leśnych ogników,
- 3 punkty statusu.

GotLink.pl