Aerandir - 2010-01-02 22:25:22

Dzień jak co dzień. No, może gdyby to nie była noc. Bo była. I to ciemna tak poza tym. W Twej kryjówce panowała cisza. Miła cisza. Ogarniająca wszystko swymi delikatnymi dłońmi ciemność zagościła na dobre w całym lesie.
Jednak Cintre nie było w kryjówce. Gdzieś tam, coś się czaiło. Nieudolnie zresztą. Krzak zaszeleścił udowadniając czyjąś obecność. Ktoś lub coś powoli zbliżało się w stronę mrocznej elfki. Na nieszczęście tego czegoś, przygotowanej mrocznej elfki.

Cintre - 2010-01-02 22:34:23

Noce w lesie były czymś, czego zdecydowanie nie mogłabym porzucić. Ciemne niebo w ciemnym lesie zapalało właśnie tysiące małych gwiazd. Punkcików zdecydowanie zbyt odległych, zbyt nieosiągalnych. Wyciągałam do nich rękę w nieznaczącym nic geście. Melodyjna cisza kołysała rzeczywistością. Tak, zdecydowanie kochałam noc.
I nocne, piesze wycieczki. Zwiady. W krzakach coś się czaiło. A może wcale się nie czaiło... Może zwyczajnie tam było... Szeleściło i swoim uporczywym hałasem mąciło moją idealną ciszę. Złapałam dłonią za rękojeść miecza, który zwisał mi na plecach i stanęłam. Oczekiwanie zaczynało nudzić.

Aerandir - 2010-01-02 22:41:21

Krzaki zaszeleściły i pojawiły się w nim dwa, małe punkciki, jakby oczka. Cofnęły się równie szybko, jak zjawiły.
Nagle krzaki podniosły ręce do góry. To było dziwne. Krzaki miały ręce? I to bardzo drobne. Z palcami. Miały rękawki a na dłoniach małe rękawice.
Krzak przemówił dziecinnym głosikiem:
- Pseplasam... ale cy mogła by pani zablać ten duzy miec? Boje się.
Co za krzak. Nie dość że ma oczy i ręce, to jeszcze mówi jak mały chłopczyk.

Cintre - 2010-01-02 22:53:35

To był mój pierwszy raz.
Nigdy wcześniej nie spotkałam gadającego krzaka. Infantylnego, gadającego krzaka. Mimo to, dzielnie trzymałam się na nogach. Nie chciałam być pierwszym elfem w historii, który zmarł na zobaczenie-gadającego-krzaka. Surrealizm tej hipotetycznej sytuacji był dziwnie realistyczny. Spuściłam rękę z miecza i podrapałam się po głowie.
-Ym...no dobrze, krzaku. - Okazja do rozmowy z krzakiem też trafiła mi się pierwszy raz. Cóż za debiutancka noc.

Aerandir - 2010-01-02 22:59:55

Zaiste, był to przełom w życiu Cintre. Na szczęście wytwór natury nie stwarzał zagrożenia. Na zbyt niebezpiecznego też nie wyglądał.
Krzak zachichotał. To również sprawiło, że Cintre miała niewypowiedzianą chęć wzięcia jakichś pigułek. I pójścia spać. Krzak schował ręce i kichnął.
- A skąd pani wie, ze nazywają mnie ksakiem? - zapytał i smarknął.

Cintre - 2010-01-03 12:31:52

Ta noc stawała się coraz ciekawsza. Czekałam tylko aż z nieba zaczną spadać pomidory albo, lepiej, czekolada. Kichający krzak, o jakże niespodziewanym imieniu, zadawał zaiste ciekawe pytania, a ja poczułam się jak zupełny osesek i bardzo mi się to spodobało. Naszła mnie nieodparta ochota, żeby zagrać z krzakiem w ganianego, ale przypomniałam sobie, że wciąż nie wiem, czy ma nogi. Może i był gadającym-kichającym krzakiem z rękoma, ale na chodzącego-krzaka jeszcze nie awansował. Co to, to nie!
Usiadłam na ziemi, złożyłam nóżki po turecku i przyjrzałam mu się badawczo.
-Ha! Intuicja - powiedziałam zadowolona.

Aerandir - 2010-01-03 13:16:53

Krzak po chwili znowu kichnął, po czym wydał dźwięk przypominający wydmuchiwanie nosa. Jeżeli w ogóle miał nos. A może miał, i czyścił go na liściach?
- Lety, ale pani jest mądra! - powiedział krzak z podziwem. - Skoro pani taka mądra, to moze pomoze mi upolować leśnego elfa!
Rzekł krzak zawadiacko i wyciągnął zza liści rękę trzymającą łuk, który wyglądał jak świeże ścięta gałąź przewleczona sznurkiem. Krzak - tak się Cintre wydawało - wypiął dumnie pierś i pomachał zawadiacko swoją bronią.

Cintre - 2010-01-03 19:33:25

No nie! Krzak, polujący na leśne elfy... Przetarłam oczy z niedowierzaniem. Przecież nie było mnie w tym roku na Święcie Zielonego Grzyba, czego zresztą okropnie żałowałam, więc to nie mogły być omamy. Chyba. Mały łuk w małej łapce sprawił, że popłakałam się ze śmiechu. Dosłownie i w każdej możliwej przyjemności. Wstałam i tupnęłam nogą, jak pięciolatka.
-A co mi tam! Pomogę! - Ta perspektywa wydawała mi się coraz bardziej kusząca. Ależ tak...
A może, jeśli się uda, Krzak zostanie moim nowym zwierzakiem... W końcu mieć Oswojony Krzak na swoje rozkazy - to jest dopiero coś. Celeb mógłby się, co prawda, obrazić, ale chwilowo smacznie spał w kryjówce, więc nie miał nic do gadania. A co!

Aerandir - 2010-01-03 22:07:49

- Hahaha! Cadowo! -wykrzyknął krzak i zaszeleścił.
I nagle czar prysł.
Z krzaka wyszedł... uhm... cóż, nie wiem czy czytałaś o skrzatach, ale było to podobne.
Na krzywych nóżkach stał twór, który był wysoki jak małe dziecko. Miał orli nos, małe oczka i wielką, sięgającą kostek brodę. Brodę, która wyglądała jak krzak.
Stworzenie miało na sobie ciemny, maskujący ubiór, farbę na twarzy i gdzieniegdzie gałązki, dla lepszego kamuflażu. Na plecach kołczan pełen bełtów i kuszę, która była równie wielka co cała postać.
Karzełek wyrzucił dziecinny łuk w krzaki.
- No, do diaska. Morowo, że mi pomożesz. Trza mi kogoś zabić, bo mnie małżonka wkurzyła. - rzekł mocnym, niskim głosem stwór. A raczej stworek.

Cintre - 2010-01-03 22:27:00

Ha! Padłabym z wrażenia, gdyby nie to, że na nogach stałam dość mocno i radośnie potupywałam. Gadający krzak, gadający krzak, gadający krzak...!!! Będę miała nowe zwierzątko. Wymyśliłam już nawet, gdzie je ukryje. Posadzę pod drzewem i będę nim straszyć Razowych posłańców. Tak! A Celeb... przyzwyczai się. O tak!
I wtedy czar prysł, a książę zamienił się w różową żabę. Nie, coś pokręciłam. Nie ta bajka.
Krzak zamienił się w skrzata, ale w sumie żadna różnica, bo było to tak samo zasmucające. Coś do mnie mówił, a ja nerwowo mrugałam oczyma. Jak to było z tą bajką...? Pocałowany fotel zamienił się w drzewo...?
Może zadziała i teraz, i skrzat znów stanie się moim gadającym krzakiem.
Trzeba spróbować, a jak! Podeszłam bliżej, zgięłam się w pół i pocałowałam skrzacika w czoło.

Aerandir - 2010-01-03 22:32:39

Pocałunek sprawił, że pobrudziłaś się maskującą mazią, która okazała się zwyczajnym błotem. Ciekawy smak, tak poza tym.
Skrzat odskoczył, niepewny jak zareagować.
- Do kroćset, kobieto, nie na pierwszej randce, co? Jestem żonaty! - wrzasnął. - Nie splamię swego honoru! No... może po parunastu piwach, albo po zielonych grzybkach...
Poskrobał się w podbródek, niewidoczny spod kołtunów brody. Nie wiadomo, jakiego koloru. Też była pomaziana błotem.
- No, nieważne, chodźmy! Zabijmy jakiego elfa! - wykrzyknął zawadiacko. - Błaahahahha! Krwi krwi krwi krwi krwi...
Ściągnął kuszę z pleców i za pomocą pokrętki zaczął naciągać cięciwę.
- Cholerne leśne elfy. Banda zielonych dendrofili.... - mruczał podczas pracy.

Cintre - 2010-01-03 22:46:06

wielokropek ma trzy kropki
________

Mówili, że błoto dobrze robi na cerę, więc błotny pocałunek w zasadzie mnie ucieszył. W sumie mogłabym opatentować błotny błyszczyk i zarobić krocie... Podrapałam się po głowie. Czekolada była lepsza i smaczniejsza. Tak, czekoladowe pocałunki zdecydowanie były better.
Poszukałam w kieszeni zielonych grzybków, ale akurat żadnego nie miałam. Załamałam ręce i zrobiłam głupią minę.
-No to chodźmy! - wreszcie wczułam się w ten, ach, doniosły nastrój -A co małe skrzatki śpiewają, idąc przez las? - Wiedza o innych kulturach to zdecydowanie był jeden z moich ulubionych przedmiotów.

Aerandir - 2010-01-03 22:51:07

Rany, JEDEN błąd, bo mi się klawisz omsknął i już...
-------------------------------------------------------------------------
- Cholera, kobieto, durnaś? Jestem wojownikiem! Rządnym krwi! Nie będę śpiewał piosenek! - warknął.
Ruszył w kierunku zgoła nieokreślonym, zgrubsza na zachód. Chyba.
- I nie jestem skrzatkiem! Jestem Władimir Zabójca! - rzekł dumnie wypinając małą pierś.
Nałożył bełt na kuszę i szedł z nią obserwując pilnie otoczenie.
- Hej, gdzie mieszkają leśniaki? - zapytał zupełnie szczerze.

Cintre - 2010-01-03 23:19:37

tak, tak, powiedz mi coś, czego nie wiem
_________

-Wladmir Zabójca... - mruknęłam po nosem i wybuchnęłam gromkim śmiechem. Oj tak, przynajmniej było wesoło. Ruszyłam za nim. Na zachód i obserwowałam go z góry. Był taki malutki... Jak zabaweczka. Spacerował z maleńką kuszą i zadawał trudne pytania. Jak nakręcany robocik.
-Myślę, że w lesie - powiedziałam, ale zauważywszy, że mówi poważnie dodałam: "O tam", przy okazji wskazując kierunek palcem.

Aerandir - 2010-01-04 18:45:58

- Hahaha! Morowo! No to lecimy! - rzekł i zaczął biec.
Może to sposób magiczny. Może to cecha skrzata. Może ten konkretny osobnik był niesamowity. Bo poleciał tak szybko, jak wystrzelony z mocnej kuszy bełt. Po sekundzie był już około 20 metrów dalej. Nie minęła kolejna sekunda, a dystans już został podwojony. Wkrótce zniknął Ci z oczu, a jedynie poruszające się liście świadczyły, że ktoś tamtędy przechodził. No, raczej śmignął.
Dookoła ucichło, jak Władimir zniknął w poszukiwaniu leśnego elfa.

Cintre - 2010-01-04 21:01:22

"morowo" - uwielbiam ^^
__________

Poruszał się masakrycznie szybko i szybko okazało się, że nie jestem w stanie dotrzymać mu kroku. A już na pewno nie byłam w stanie tego dokonać, poruszając się swoim zwyczajowym tempem, zwyczajowym krokiem. Zniknął mi z oczu jak malutka, nakręcana rakieta, która ledwie muska podłoże. Liście cichutko szeleściły i przewracały się na drugą stronę, dzięki czemu przynajmniej wiedziałam, że wciąż idę jego tropem. Wędrowałam z głową w chmurach, a gonienie dziwnego skrzata raczej nie zaprzątało żadnej z moich myśli. Do czasu.
Samotne przechadzki zwłaszcza nocą i zwłaszcza po lesie były tym, co kochałam najbardziej. No, może poza czekoladą. I swoim wilkiem. I może jeszcze huśtawką. W każdym razie, znajdowały się na czele mojej długiej listy ulubionych rzeczy ex aequo z niesamotnymi, nocnymi przechadzkami po lesie.
Mimo to, skrzacik dziwnie mnie intrygował i spuszczanie go z oczu na tak długi okres czasu było zwyczajnym rezygnowaniem z niecodziennej rozrywki, a na to nie chciałam sobie pozwolić.
Nie wiedziałam, czy w ogóle jestem w stanie go dogonić, ale użyłam Powietrznego Chodu i pomknęłam jego śladem, jak ciepły, porywisty wiatr.

Aerandir - 2010-01-04 21:37:17

Używanie magii z pewnością pomogło. Skrzat widać zwolnił, bo już wkrótce do niego dotarłaś. Ba, nawet w przelocie minęłaś.
Władimir pomacał poskręcaną brodę i zaczął weń grzebać.
- No do diabła, gdzie to jest? No gdzie to jest!? - macał się po brodzie skrzat.
W końcu jednak natrafił ręką na coś i jego oblicze rozjaśniło się.
- U! Aaaaahaaa! - Wykrzyknął zadowolony i wyjął coś na kształt lornetki, ale nieco poskręcanej, jakby gałąź.
Skrzat zajrzał przez przyrząd i rozglądał się dookoła. Wyszczerzył małe ząbki we wrednym uśmiechu.
- Bueheheheh! Hacjenda! Morowo. Zedrę skalp z elfa i zrobię sobie z niego nauszniki! - rzekł z radością w głosie.
Wytężenie wzroku pozwoliło dostrzec niewyraźny kształt. Zbyt gruby i spadzisty jak na drzewo. No i miał dach. To widać jakieś domostwo.
Zdziwiłaś się. Dom? Tutaj? Przecież niemożliwe, żeby dojść do zabudowań leśnych elfów tak szybko! No ale z drugiej strony gonienie skrzata tak Cię pochłonęło, że nawet nie zauważyłaś, kiedy pościg się zakończył.

Cintre - 2010-01-04 21:45:24

Zabawa w ganianego wydawała mi się być opcją coraz bardziej kuszącą. Zdecydowanie. Dawno nie czułam takiej potrzeby szaleńczego biegu. Wiatr rozwiewał mi włosy, a ja czułam się tak upajająco wolna. Do czasu, bo w końcu musiałam się zatrzymać; przez tego cholernego skrzacika. Wyciągnął dziwaczną lornetkę i szybciutko namierzył chatkę leśniaków. Był zdeterminowany. Nawet bardzo, a mnie cała ta sytuacja zaczynała śmieszyć coraz bardziej. Z trudem powstrzymywałam spazmatyczny śmiech, ale gdy usłyszałam o nausznikach z elfa - eksplodowałam. Powietrze zrobiło się takie jakby... weselsze.
-Nauszniki? Tylko nauszniki? To to mały elf będzie musiał być... - popatrzyłam na towarzysza kpiąco.

Aerandir - 2010-01-05 17:27:18

Skrzatowi opadły ręce.
- Bo ten elf prawie wcale nie ma włosów na głowie. Jakiś taki łysawy jest. - mówił nie odrywając oka od lunety. - Ale jaką ma brodę! Zrobię sobie z niej koszulę nocną.
Skrzat pomyślał o wykonanej z miękkich włosów koszuli i westchnął z rozkoszą. Oderwał się od lunety i w jakiś sposób ją złożył, pomimo licznych zagięć i nienormalności w kształcie.
Ciekawe, skąd w ogóle wie, jak ten elf wygląda? Może to ta luneta była jakaś magiczna, że było widać przez ściany? Kto wie?
Skrzat przygotował kuszę. Upewnił się, że jest dobrze naciągnięta.
- No, a teraz cichutko! Idziemy do drzwi. Ja wpadam, ty zostajesz na zewnątrz.Ja staram się go zabić, a gdyby uciekał na zewnątrz, to ty go cap! Hahaha! Genialny jestem! Ale tylko go capnij, bo zabić chcę go ja! - rzekł z szelmowskim uśmiechem.
Nim cokolwiek odpowiedziałaś zadowolony Władimir śmignął w stronę drzwi. Znowu straciłaś go z oczu.

Cintre - 2010-01-05 20:58:21

Wladimir był dziwnie pokręcony i dysponował dokładnie obmyślonym planem, tylko po co byłam mu ja? Tego nie wiedziałam, ale z czystej ciekawości dałam się w to wszystko wrobić. Ot tak! Wlazł do środka nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, a mi nie pozostało nic innego, jak poczekać na zewnątrz.

Aerandir - 2010-01-05 21:54:53

W domku powstał nagle raban, jakaś szamotanina. Jęki i krzyki jakiegoś elfa płci męskiej. Po głosie poznać, starawego. Hałas okropny. Wkrótce zapaliło się światło wewnątrz i hałas ucichł.
Właśnie zdołałaś zająć pozycję przed drzwiami. Niedaleko krąg czerwonej trawy nucił jakąś tęskną piosenkę.
Drzwi się otworzyły i wyszedł przezeń Władimir. Miał wkurzoną minę.
- Do kroćset. To nie leśny elf. To jakiś mroczny staruch-alchemik, ześwirował na tyle, żeby mieszkać w lesie... - mruknął skrzat i poszedł przed siebie. Zatrzymał się przy drzewie i zaczął walić weń głową wykrzykując przekleństwa. Żądza krwi mu, jak widać, przeszła.
Tymczasem mroczny elf, staruch-alchemik wyjrzał przez drzwi. Faktycznie, był nieco łysawy, ale brodę miał bardzo długą i gęstą. Był wystraszony, ale uspokoił się widząc innego elfa.
- Erm... to było jakieś nieporozumienie było chyba...
- Było. - wtrącił Władimir, który nagle znalazł się obok starca. - No to tak... tego, przepraszam za najście. Pokryję koszty.
Skrzat sięgnął do brody i wyjął zeń sakwę. Zaczął odliczać pieniądze.
- No to tak... te fiolki, na szczęście puste, drogi to sprzęt?
- Nie. W pierwszym lepszym sklepie można je nabyć. Nawet tanio. 10 ogników sztuka.
- Mhm... tak... no to proszę, 60 ogników. A ten alembik szklany, to też?
- Uh... nie pamiętam...
- No to masz tu 30 ogników.
- Miał dla mnie wartość sentymentalną...
- Staarczeeeee...
- ...no i był po moich pradziadach...
- Wiesz co, nie wymieniaj więcej. Masz tu stówę i idź!
- Dziękuję. To wystarczy. Dobrej nocy.
- staruszek uśmiechnął się dobrodusznie i zniknął za drzwiami.
Władimir zaś odwrócił się na pięcie i powrócił do uderzania głową w to samo drzewo.

Cintre - 2010-01-06 21:06:41

Cała sytuacja była cholernie zabawna, a ja z ledwością utrzymywałam się w ryzach jakiegokolwiek wychowania.
Nogi się pode mną uginały, a całe ciało spazmatycznie dopominało się o wypuszczenie tego szaleńczego śmiechu na zewnątrz. Rozleciałby się po całej okolicy i narobił mnóstwo hałasu, a mój towarzysz... jemu też by to specjalnie nie pomogło. Przełknęłam tą śmiechowo-wybuchową kulkę i zdławiłam swoją reakcję w zalążku.
Elf w końcu wszedł do środka, z solidną rekompensatą w dłoniach, a skrzacik, niczym robocik, uderzał głową ciągle w to samo drzewo. Rytmicznie, monotonnie. Mogłam nic z tym nie robić, w końcu ani jego głowa ani drzewo nie były moim zmartwieniem, ale postanowiłam się zdobyć na chyba najmniejszą możliwą pomoc. Wyciągnęłam rękę i przyłożyłam dłoń zewnętrzną stroną do drzewa, dokładnie na wysokości czoła Wladimira. Moja ręka musiała być bardziej miękka niż drzewo, a i hałasu było mniej.

Aerandir - 2010-01-07 13:58:06

Kiedy skrzat zorientował się, że nie wali w drzewo - przerwał czynność. Potrząsnął głową, aby pozbyć się dziwnego, murzyńskiego rytmu wybijanego bezlitośnie w jego głowie i spojrzał tępo na Cintre. Po chwili wzrok mu zmądrzał. Niesamowite, jak szybko doszedł do siebie.
- Tjaaaaa... - zaczął z rozczarowaniem. - Nic to, uda się innym razem. Eeeeechhhh....
Żądza zabijania widać mu przeszła, bo nie pałał już niemal namacalną aurą zniszczenia. Skrzat zabrał załadowany bełt z powrotem do kołczanu i oddał pusty strzał, by rozluźnić łęczysko kuszy.
- No to ja się będę zbierał... ale żonka nadal jest na mnie zła i... - oczy mu nagle zabłysły. - To jest to!
Szybciutko pomknął do czerwonej trawy. Wyglądała jak zwykła trawa, tyle że była czerwona. Nie można było stwierdzić jakiego odcienia dokładnie, bo noc była, ale dzięki poświacie księżyca widać było, że jest czerwona. Tak jest. Czerwona. Bo to czerwona trawa jest.
Czerwona trawa piszczała właśnie na dwa głosy jakąś słodką, usypiającą melodyjkę. Szło im tak pięknie, że niemal miałaś ochotę usiąść koło tej trawy i tylko słuchać.
Władimir wygrzebał z brody jakiś stary, połatany worek, a potem saperkę. Niewielką łopatą zaczął rozkopywać trawę. Ta zaczęła protestować krótkimi piskami, nie chcąc zmieniać dogodnego miejsca koło domku podstarzałego alchemika. W końcu skrzat wydarł niewielki kawał ziemi zawierający czerwoną trawę. Wrzucił ją do worka. Wykopany fragment, na znak protestu, fałszował.
Skrzat założył worek na ramię.
- No, ta trawa powinna ją nieco uspokoić. Jeżeli tak: morowo. Jeżeli nie: zginie jakiś elf. No, czas na mnie. Jeżeli bardzo późno będę w domu, to mnie żonka będzie z wałkiem goniła. - wyciągnął maleńką dłoń w stronę Cintre. - No, miło było, panienko.

Cintre - 2010-01-07 20:13:49

I to by było na tyle. Czerwona trawa, której historia brzmiała trochę niegramatycznie, fałszowała cicho w worku, a skrzacik najwyraźniej wrócił do, jakiejś, normy. Czekała na niego żonka. Może stała właśnie w drzwiach  miarowo stukała wałkiem w otwartą dłoń, a może spokojnie pochrapywała w łóżeczku i, gdy wróci, powita go zaspanym uśmiechem. Tego nie wiedziałam, ale i tak w duchu się śmiałam. Jakby nie patrzeć - sytuacja kończyła się wesoło. Nie zabawnie, ale zdecydowanie radośnie. Udany wieczór, udana noc.
Pomachałam mu na pożegnanie i grzeczne wróciłam do kryjówki. No, może niezupełnie grzecznie, ale to już inna historia.

Aerandir - 2010-01-07 20:25:53

M I S S I O N     C O M P L E T E D



Za pomoc skrzatowi Władimirowi zyskujesz:
- 57 leśnych ogników - skrzat upuścił je, albo podczas wypłacania starcowi za szkody, lub podczas kopania trawy.
- 3 punkty statusu - za pomoc przedstawicielowi innej rasy.

GotLink.pl