Claire - 2010-02-04 21:36:14

Nauka zaklęcia nr.1

Żwawym krokiem podążała w kierunku polany, którą wcześniej upatrzyła sobie jako cel przyszłych treningów. Teraz właśnie nadszedł czas na jeden. Był dzień, nawet sprzyjający, bo pogoda nie utrudniała niczego. Była jakby to ująć... w każdym razie nie za zimno ani za ciepło. Wiatru nie odczuwała wcale.. tylko czasami przemknął gdzieś między gałęziami smukłych drzew. Dziewczyna jeszcze trochę w nieładzie, zaspana kroczyła naprzód w nadziei, że droga, która wydawała się nie taka długa będzie taka w rzeczywistości. Szczerze, to nie miała ochoty na jakieś długie wędrówki.. do tego męczące. Musiała oszczędzać siły na trening, który zapowiadał się na niezwykle bolesny.. i nieprzyjemny. Tak. Już wczoraj zaplanowała dokładnie jego przebieg. Już wiedziała kim chce być, jaki ma cel. Wiedziała do czego chce się przydać swoim pobratymcom. Uśmiechnęła się do słońca, będąc na miejscu. Rzuciła torbę w cień pod białą, jeszcze młodą brzózkę. Otaczały ją właśnie takie drzewa, dlatego też pomyślała, że miejsce to nada się idealnie. Zawsze lubiła biel. Sięgnęła jeszcze tylko po sztylet i wodę, by w razie większego pragnienia móc je ukoić w miarę szybko. Z zakurzonej, podniszczonej i widocznie starej księgi, którą znalazła w domu wyczytała o pewnym zaklęciu, którego była w stanie się nauczyć. Oczywiście miała świadomość, że łatwo nie będzie, i że wiązać się to miało z pewnym bólem fizycznym. Pocieszała się jednak myślą, że podszkoli swoje umiejętności magiczne, nie będzie aż tak bezradna. Wyciągnęła przed siebie lewą rękę. Zaś prawą chwyciła lekki, lecz poręczny sztylet, którego stal błysnęła w szybkim ruchu nadgarstka. Zadała pierwsze cięcie. Nie tak bardzo poważne na początek, aczkolwiek bolesne i krwi nie brakowało. Syknęła cicho pod nosem, upuszczając broń, patrząc jak szkarłatne, gorące krople cieczy spływają w dół, by zaraz splamić jeszcze przed chwilą zieloną trawę.
Claire skupiła się na zaklęciu. Dokładnie przypomniała sobie wszystkie wskazówki zawarte na pożółkłych stronicach księgi. Użyła zaklęcia, jednak efekt nie był zadowalający, wręcz żałosny. Zaklęła pod nosem.
-Więcej skupienia dziewczyno...- tym razem zamknęła oczy i bardziej przyłożyła się do sprawy. I przez głowę przemknęła jej prawdziwa, acz trochę zabawna myśl. Śmierć z wykrwawienia.. podczas treningu.. No ładnie, pomyślała. Odtrąciła od siebie wszytko, co teraz przeszkadzało, oczyściła umysł. Przynajmniej starała się jak mogła. Jeszcze raz. I znowu niepowodzenie. Nacięła kolejną, głębszą ranę. To samo. Gorący płyn pociekł, delikatnie kapiąc na ziemię. Otworzyła jedno oko, pozwalając sobie zerknąć na nieprzyjemny widok. Skrzywiła się zniesmaczona. Nie chciała bawić się w emo, jednak do tego treningu to było konieczne. Czy sprawiało jej to przyjemność? Żadnej, no bo i co może być miłego w ostrym pieczeniu i świadomości, że zadało się sobie ból z własnej woli, własną bronią. Skutki mogły być tragiczne, jeśli okazałoby że nie jest gotowa na takie próby. Ale do rzeczy.. Cofnęła się o krok do tyłu i ponownie opuściła powieki, pozwalając zapanować ciemności. Użyła zaklęcia, wypowiadając je cicho, przez zaciśnięte zęby. I o dziwo już po trzecim razie, rezultaty były w większym stopniu widoczne. Krew cały czas wypływająca z żył zatrzymała się na kilka sekund, jednak po chwili ponownie dała upust pragnieniu znalezienia się na zewnątrz. Claire nie odpuszczała, czuła się słabsza. Po części ze względu na coraz mniejszą ilość krwi potrzebnej do życia, po części ze względu na wymaganą przez zaklęcie energię. Spróbowała sobie wszystko uporządkować, wyszukać błędy, które najpewniej przyczyniły się do niepowodzeń. No nic.. musiała próbować dalej. Jeszcze kilka razy rzuciła zaklęcie, jednak dopiero za ostatnim razem całkowicie jej się udało. Wykończona osunęła się na ziemię. Leżała na szkarłatnej trawie usatysfakcjonowana zwycięstwem z bólem, który pulsował jak opętany w lewej ręce. Wbiła wzrok w zachodzące słońce.. Jeszcze przed chwilą był ranek, tyle tu przesiedziała. Pociemniało jej przed oczyma, straciła przytomność. Odpoczywała? Możliwe.. Raczej to pewne.  ...
Ze snu wyrwał ją jakiś niechciany szelest. Otworzyła gwałtownie oczy. To tylko wiewiórka... Nie skojarzyła jeszcze tego, co się stało. Do czasu.. Przeniosła wzrok na ciągle dającą się we znaki głęboką ranę. Zmrużyła oczy, przypominając sobie przez co przeszła. Myśl, że to dopiero początek jej nauk, trochę zdołowała. Dziewczyna westchnęła i całkowicie oddała się mrokowi, z powrotem zamykając oczy. Tak nie chciało jej się podnosić, nie wiedziała nawet, czy ma na to siły. Ale trzeba było, w końcu wcześniej, czy później głód zmusiłby ją do tego, do powrotu. I ranę.. też przydało by się opatrzyć. Przestała krwawić, ale była nadal otwarta. Pozostawała zawsze opcja wdania się zakażenia, czy coś. Zdrową ręką podparła się, by przejść najpierw do pozycji siedzącej. Wstała. Zasyczała z bólu zahaczając lewą o wystający korzeń drzewa pod którym leżała. Miała dość. Schyliła się po bezwładnie spoczywającą obok torbę i przerzuciła ją przez ramię. Już miała udać się w swoją stronę, gdy zatrzymało ją "wołanie" sztyletu. Wyszukała go wzrokiem, następnie podniosła i przypięła przy pasie. Kiedy wszystko było już na swoim miejscu odwróciła się na pięcie żegnając miejsce, które i tak wiedziała, że jeszcze nieraz odwiedzi. Zniknęła gdzieś w zaroślach.

Nauka zaklęcia nr.2

Słońce już od kilku godzin znajdywało się na niebie rozświetlając okolicę, nadając jej złocistą barwę. Żadna chmura zdawała się nie zmącić tego głębokiego, rozległego błękitu. Dziewczyna z samego rana poderwała się z łóżka by przygotować wszystkie potrzebne rzeczy do treningu. Tak.. Nadszedł czas na trening, pomyślała. Słońce wzeszło w orszaku wspaniałych złocisto różowych łun. Powietrze było rześkie, słodkie i chłodne. Mając już wszystko co potrzebne w torbie tj. księgę z zaklęciami, wodę i coś do jedzenia, wyszła przez drzwi po czym zjechała na niby drabinie. Skrzywiła się odczuwając jeszcze skutki wczorajszego treningu. Nie była w pełni sił jakby chciała ani też rana na ręce nie zniknęła tak szybko. Będąc już na samym dole obróciła się o 180 stopni i ruszyła w to samo miejsce, przebywając tą samą trasę. Nie oglądała się już na boki, była wyraźnie zamyślona. A rozmyślenia snuła na temat tego jaki będzie przebieg nauki Skalnej Włóczni. Tak, tego właśnie zaklęcia miała zamiar się nauczyć. Pozostawało pytanie, czy podoła? Raczej nie miała co do tego wątpliwości. Zaklęcie nie wymagało większej ilości energii, ani nie było jakieś trudne, nie do opanowania. Można powiedzieć, że w sam raz na jej możliwości. Co krok krzywiła się z bólu, przeszywającego. Żałowała, że nacięła dwa razy, ale do rzeczy. Gdy ponownie miała "przyjemność" stanąć na nierównym podłożu owej polanki od razu wzięła się do pracy. Rzuciła tylko torbę w to samo miejsce, jednak sztylet zostawiła u pasa, tak dla bezpieczeństwa i większej pewności. Wolała być zawsze gotowa. Odetchnęła zrezygnowana. Tu zaczynał się trening, na który pewno zejdzie sporo czasu.
Od czego zacząć, pomyślała. Próbowała sobie w głowie przypomnieć wszystko, co przeczytała o zaklęciu, jednak nie potrafiła sobie tego odtworzyć. Coś ją rozpraszało, tylko co? Nie ważne, dziewczyna stanęła w większym rozkroku. Zamknęła oczy. Odrzuciła wszystkie zbędne na ten czas myśli, została sama. Po chwili na bladej twarzy dał się zobaczyć niewyraźny grymas, ściągnęła brwi starając się skupić. Wreszcie gotowa schyliła się ku jeszcze nie do końca ogrzanej ziemi. Wyciągnęła prawą dłoń, dotknęła podłoża. Poruszana wiatrem trawa łaskotała leniwie palce. Nie powstrzymała delikatnego, acz widocznego wyraźnie uśmiechu. Rozproszyła się, dlatego też przymknęła oczy, nadal pozostając w tej samej pozycji. Dała upust energii, z ust uleciało kilka słów. Ziemia lekko się poruszyła, jednakże nie na tyle, by cokolwiek zmienić. To za mało, pomyślała rozdrażniona. Powtórzyła cały proces kilka razy, a za każdym nowym lepszy efekt. Trening zabrał dużo więcej czasu, niż zakładała. Słońce szybko zmierzało ku zachodowi, niebo przybierało coraz ciemniejszych kolorów. Ostatecznie zadowolona z rezultatów udała się do domu na spoczynek.

GotLink.pl